wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 36: "Dom"

      Zu
    Czyjaś ręka dotknęła mojego rozpalonego czoła jak przez mgłę widziałam co się działo w pokoju. Ból głowy nie dość że utrudniał mi się poruszanie to jeszcze ledwo przez to widziałam, a do tego te wymioty, normalnie żyć nie umierać pomyślałam z ironią. W pokoju znajdowało się dwoje ludzi, jedna to chyba była kobieta, a drugi mężczyzna, lecz niestety nie widziałam żadnych konkretnych cech.
     Kobieta właśnie sprawdzała mi temperaturę i nie wydawała się być zadowolona jej wynikiem. Sięgnęła po coś na szafkę obok łóżka i przyłożyła mi do ust. Nie miałam siły więc pozwoliłam jej na tę czynność. Ciecz spływała mi do gardła i odruchowo połknęłam. Po chwili lek zaczął działać i mdłości odeszły zabierając ze sobą częściowy ból głowy. Razem z tymi objawami przyszła senność, więc zasnęłam marząc o tym, że kiedy się obudzę wszystkie objawy znikną i nie będę musiała tego przeżywać.


~~~~~

      Obudziło mnie szuranie i promienie słońca uporczywie świecące mi w oczy, zmuszając do odwrócenia się na drugi bok. Zwrócona twarzą do ściany nasunęłam kołdrę na głowę by móc jeszcze przez chwile śnić, lecz znów mi ktoś w tym przeszkodził, zrywając kołdrę i mówiąc, głosem nie znającym sprzeciwu:
      - Wstawaj śpiąca królewno.
      Błyskawicznie otworzyłam oczy i odwróciłam się by spojrzeć na właściciela, a raczej właścicielkę nieznanego mi głosu. Była to pulchna kobieta o świńskich oczach i wiecznie wkurzonej minie. Miała na sobie prostą sukienkę sięgającą kostek. Złożyła ręce na piersi i popatrzyła na mnie krytycznie.
      - No już ja tu nie będę stała wiecznie - warknęła. Podniosłam się do siadu. O dziwo cała moja wczorajsza choroba poszła w niepamięć i czułam się jak zwykle. Ale...
      - Gdzie jestem? - spytałam, patrząc zaciekawiona przez duże okno, wcześniej przysłonięte grubą kotarą.
      - Dowiesz się księżniczko ale najpierw załóż to i jak będziesz gotowa to idź do jadalnie - odparła chłodno, wskazując na stolik, na którym leżała zwinięta w kostkę sukienka, skrzywiłam się. Odwróciła się by wyjść, lecz zanim to się stało zapytałam:
      - Gdzie jest ta jadalnie? - ona spojrzała na mnie wyniośle.
      - W tym wieku skleroza? To już sobie księżniczka nie przypomina gdzie jada posiłki? - spytała sarkastycznie, coraz bardziej mnie wkurzając tą swoją postawą.
      - Nie nie wie - odpyskowałam. A ona zmrużyła swoje oczy przez co były jeszcze mniejsze niż zwykle.
      - Schodami w dół, a potem w lewo - odparła i wyszła zatrzaskując drzwi.
      Co to za wariatkowo pomyślałam. Podeszłam do stolika i wzięłam do ręki sukienkę, którą zostawiła. Materiał sięgał do kolan i od spodu podszyta była białą falbaną(dop.aut. nie mam zielonego pojęcia jak to się nazywa, ale wiedzcie, że coś takiego występuje często przy kieckach gothloli, tak wielowarstwowa podszewka sprawiająca wrażenie takiej chmurki w anime też często występuje, nie wiem czy mnie rozumiecie, ale mam nadzieję, że nakreśliłam lekko tę sprawę ;P). Od pasa w dół była biała w kolorowe kropki, góra zaś była zielona z białym... czymś, nie znam się na modzie.  Była naprawdę ładna, lecz to nie mój styl. Odrzuciłam ją w kąt i popatrzyłam na dużą szafę w kącie. Zerknęłam na siebie, miałam na sobie tylko za dużą bluzkę, służącą mi za piżamę. 
      Z westchnieniem podeszłam do mebla i otworzyłam zaglądając do środka. Na szczęście było tam to czego szukałam.
      Ubrana w ciemne rurki i jakiś o kilka numerów za duży t-shirt poszłam we wskazanym przez znienawidzoną prze zemnie babę, kierunku.
      Szłam przez długi korytarz, obwieszony bogato najróżniejszymi portretami, wydawało mi się że jestem w jakimś średniowiecznym dworze i ogromne schody  wydawały się potwierdzać moją teorię. Zeszłam na dół do mega ozłoconego holu i poszłam w lewo jak mówiła ta stara jędza. Po chwili znajdowałam się już przed ogromnymi drzwiami. Pchnęłam je lekko i weszłam do ogromnej sali z wielkimi oknami po prawej. Na środku sali znajdował się długi stół z rzędem pięknych kwiatów. 
      Na jego końcu siedział wysoki mężczyzna o kasztanowych włosach, a po jego prawej znajdowała się średniego wzrostu kobieta o długich kręconych włosach rudego koloru. Oboje pogrążeni byli w rozmowie.
      Kiedy uchyliłam drzwi, które nieprzyjemnie zaskrzypiały, odwrócili się w moją stronę. Wyglądali znajomo i to bardzo znajomo, zwłaszcza ta kobiet. 
      - Wstałaś, nareszcie ile można się wylegiwać - powiedziała rudowłosa uśmiechając się. Podeszłam bliżej.
      - Gdzie jestem? - zapytał - i kim wy jesteście?
      - No i Shinigami znowu namieszała - mruknął mężczyzna.
      - Nic nie poradzimy na jej humorki - dodała kobieta.
      Shinigami skąd ja to znam, Shinigami... Shini-chan... do kogo należał ten pseudonim? A jej prawdziwe imię? Tenchonotaiyo Mangetsu* to było chyba jej prawdziwe imię, ale kogo.
      Zu~ jęknął ktoś, musiałaś mnie budzić? dziewczyno tak mi się dobrze spało.
      Co? O co chodzi? spytałam zdziwiona.
      A ty jak zwykle nic nie pamiętasz, a nie czekaj sama załatwiłam to żebyś nie pamiętała, mimo iż był to tylko sam głos bez posiadaczki to czuć było jak jego barwa zmienia się i posiadaczka zaczęła się denerwować. Specjalnie to zrobiłam, ale ktoś musiał ci o  mnie przypomnieć, no normalnie musiał, po tych słowach zaczęła mruczeć niezrozumiale.
      Taaaak to kim jesteś?
      Sama mnie przed chwilą przedstawiłaś, a teraz nie wiesz, wrzasnęła tak, że aż się przestraszyłam że ktoś ją usłyszał, mimo iż jej głos rozbrzmiewał tylko w mojej głowie, ale kobieta z mężczyzną debatowali o czymś zaciekle, przez co nie zwracali na mnie uwagi.
      Już przepraszam, ale uspokój się. Widocznie moja prośba zadziałała bo Shini trochę się uspokoiła.
      To teraz muszę zdjąć zaklęcie, bo mnie będziesz męczyć do końca życia mruknęła.
      Po tych słowach więzy powstrzymujące moje wspomnienia puściły i mój umysł zalały najprzeróżniejsze wspomnienia, te złe i te dobre, śmieszne i smutne. Kiedyś poznane smaki, zapachy, ludzie. Wszyscy, których poznałam ostatnimi dniami Uni, Natsu, Erza, Gray i inni, a także Rogue. Przypomniałam sobie co się działo w Saberthoot, ale nie pamiętam co się stało po tym jak upadłam na ziemię, jak ten drań Koga pozbawił mnie magii. Czekaj skoro była tam Uni to on zdobył TO.
      - Cholera - zaklęłam po czym odwróciłam się i pędem pobiegłam do drzwi. Doskonale wiedziałam gdzie powinnam biec, znałam to miejsce doskonale, w końcu spędziłam tu trzy lata.
      - Zu? czekaj gdzie ty lecisz - krzyczała za mną ta rudowłosa kobieta, był to nie kto inny jak moja mata, która dla świata zginęła trzynaście lat temu, lecz tak naprawdę żyje i ma się dobrze.

Uni

      - Rogue cholera co ja robię w twoim mieszkaniu? - wrzasnęłam, zaciągając pierzynę pod brodę. To był niestety błąd gdyż wczorajsze "pocieszenie" Miry przyprawił mnie o ogromnego kaca, a wrzaski tylko wzmogły mój ból głowy.
      - Z tego co widzę to siedzisz i wrzeszczysz - zakpił, uśmiechając się szyderczo. Oparł się o framugę drzwi i patrzył jak męczę się ze skutkami wczorajszego picia. Po chwili sięgnął do kieszeni i rzucił mi całe pudełko tabletek przeciwbólowych. Chwyciłam je i od razu zażyłam dwie na raz. On dalej patrzył nam nie i śmiał się z moich poczynań.
      - Co cie tak bawi - warknęłam.
      - Wyglądasz jak czarownica z tymi odstającymi włosami - zaśmiał się, a ja czerwona za wstydu i złości, złapałam za poduszkę i rzuciłam w niego, trafiając centralnie w twarz. Czarnowłosy zachwiała się od tego ciosu. To go niestety nie powstrzymało od dalszego nabijania się ze mnie.
      Wstałam obrażona, chwyciłam swoje budy i kurtkę zarzucając je niedbale. Wyminęłam chłopaka i ruszyłam tam, gdzie mam nadzieję, będą drzwi, lecz mój zmysł orientacji mnie zawiódł i już po chwili słyszałam wołanie Rogua:
      - Jeżeli chcesz wyjść to musisz iść w przeciwnym kierunku - to jeszcze bardziej go rozbawiło. Wściekła zawróciłam i pokierowałam się do wyjścia.
      - Dobra poczekaj mam sprawę - powiedział, wychodząc z pokoju i ocierając łzy rozbawienia.
      - Nie obchodzi mnie to - warknęłam.
      - Ale to ważna sprawa - odparł poważny nie na żarty.
      - No dobra - westchnęłam - ale tylko ten jeden raz, za to, że mnie nie zostawiłeś pijanej nie wiadomo gdzie - dodałam szybko.
      - Zapijesz się czegoś - zapytał odwracając się i idąc do któregoś z pokoju.
      - Kawy - odparłam i poszłam za nim...


CDN
---------------------------------------------

Wiem strasznie późno, ale ciągle coś mi przeszkadzało w napisaniu tego 
posta, zwłaszcza wczoraj... Jestem załamana jedna z moich koszatniczek 
zdechła wczoraj i po prostu od wczoraj prawie cały czas ryczę.
Dlatego postanowiłam w końcu skończyć tego posta, żeby zająć czymś
myśli. Naprawdę to jest strasznie durne miałam ją prawie trzy lata, a
płaczę jakbym nie wiem co się stało. Szkoda gadać, jestem zbyt
wrażliwa na coś takiego.
Czekam na wasze komentarze i do następnego.

PS.:* Tenchonotaiyo jest to prawdziwe nazwisko Shinigami i pisane jest w ten sposób: "Tencho no taiyo" oznacza "słońce w zenicie", a Mangetsu to jej prawdziwe imię oznacza "pełnia księżyca".

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 35: "Smutek"

Uni
       Szłam zatłoczonymi ulicami miasta wpatrując się uporczywie w swoje stopy, mając nadzieje, że one odpowiedzą na dręczące mnie pytanie - Dlaczego ona tak się zachowywała. Pomału dzień się kończył, słońce leniwie sunęło po nieboskłonie robiąc miejsce swojemu odwiecznemu przyjacielowi księżycu. Ludzie pchali się we wszystkie strony by tylko jak najszybciej dostać się w upragnione miejsce. Całe miasto rozświetlane było milionami reklam, jarzącymi się wszystkimi kolorami tęczy. Co rusz z bilbordy spoglądała na nas na wpół rozebrana kobieta przedstawiając wszystko od preparatu na grzybice, aż po maść na hemoroidy.
        Jak co dzień przepychałam się między tym motłochem by dostać się do Fairy Tail. Byłam załamana słowami Zu, ona kompletnie wszystko zapomniała. Nie widziałam jej odkąd nie wparowała do pokoju szefa Saberthoot, który mnie przetrzymywał, potem pamiętam tylko jak upada ma zimie, lecz wyglądała inaczej niż zwykle, miała kose? coś jest naprawdę nie tak. Dalsze wydarzenia jakby zniknęły z mojego umysłu, ale wiem, że kilka dni później byłam już ze wszystkimi w  siedzibie, a Zu nikt nie znalazł. Teraz nagle przyszła do szkoły i zapomniała o nas o Fairy Tail o wydarzeniach w Saberthot, wszystko co dotyczyło nas, ale dlaczego kto to mógł zrobić?
        Skręciłam w boczną uliczkę i pozwoliłam aby jej mrok mnie pochłonął, kiedy w końcu wyszłam powitał mnie wesoło neon z ogromnym napisem Fairy Tail. Weszłam do środka i smętnie poczłapałam do baru, z którym jak zwykle stała uśmiechnięta Mira.
        - Cześć, Uni - powitała mnie wesoło.
        - Hej - odburknęłam.
        - Coś się stało, bo taka jakaś przygnębiona jesteś - spytała zatroskana.
        - Widzisz, dzisiaj w szkole spotkałam Zu - mruknęłam, kładąc głowę na blacie.
        - Naprawdę - zawołała uradowana - co się z nią działo przez ten cały czas? Martwiliśmy się o nią.
        - Ona nas nie pamięta - powiedziałam cicho - a raczej nie pamięta wszystkiego co się ostatnio działo - poprawiła się.
        - Co? - zapytała zszokowana - Ale jak?
        - Nie mam pojęcia, lecz wydaje mi się, że ktoś zrobił to specjalnie.
        - Kto mógł to zrobić?
        - Nie mam pojęcia - odparłam przygnębiona.
        - To nie jest chyba jedyna rzecz która cie trapi co? - odpytała się barmanka.
        - Nie po prostu... - westchnęłam - dotknęło mnie to co mi powiedziała.
        - Nie przejmuj się to nie jej wina, skoro nic nie pamięta to nie powinnaś się przejmować tym co mówi - pocieszała mnie.
        - Wiem tylko... - urwałam nie wiedząc jak określić to co chciałam powiedzieć.
        - To może chcesz coś na pocieszenie? - spytała Mira uśmiechając się zawadiacko.
        - A konkretniej? - dopytałam się zaciekawiona spoglądając na nią.
        - Mojego popisowego drinka - mówiąc to miała jakiś dziwny błysk w oku.
        - No... jednego - odparłam.

~~~~~

Zu
       Otworzyła zaspane oczy i uniosłam się na łokciu do siadu. To był błąd, ponieważ żołądek, który nie dość, że bolał niemiłosiernie, to jeszcze spowodował, iż cały mój wczorajszy posiłek podszedł mi do gardła. Rozglądnęłam się po pokoju szukając czegoś co uratowało by mnie, to nie jest mój dom pomyślałam. To miejsce w połowie było znajome, a w połowie obce. Czuje że tu byłam i to nie raz, ale nie mogłam sobie przypomnieć kiedy i dlaczego. W końcu wypatrzyła jakieś drzwi, byłam pewna, że tam jest ubikacja, ale jednocześnie o tym nie wiedziałam. Cholera czego to jest tak strasznie skomplikowane.
       Zerwałam się z posłania i poleciałam w tamto miejsce.
       Charcząc i kaszląc wstała z ziemi i podeszłam do umywalki, by przepłukać gardło. Po tym uniosłam oczy i spojrzałam w duże lustro znajdujące się nad kranem. Z tafli lustra spoglądała na mnie wymizerowana twarz dziewczyny. Białe włosy sterczały we wszystkie strony. Pod oczami, o szklistym spojrzeniu czerwonych tęczówek, widniały mocno zakreślone wory, jakbym nie spała co najmniej kilka dni.
       Zmęczonym ruchem dłoni przejechałam po twarzy. Wyszłam z łazienki wyłożonej biało niebieskimi kafelkami i przyjrzałam się pokojowi, w którym aktualnie przebywałam. Ściany pomalowane były na kolor kremowy, przy niej stała duża drewniana szafa, gdzieś niedaleko znajdowało się biurko. W koncie stało spore łózko z jasną pościelą. Podeszłam do niego i padłam zmęczona. Czułam się fatalnie, w głowie mi się kręciło, a brzuch bolał niemiłosiernie. 
       Zamknęłam oczy i już po chwili spałam spokojnym snem.


~~~~~

Uni
       Ziemia wirowała pod moimi stopami, czułam się jak na karuzeli. Szłam zygzakiem starając się nie wywrócić. Mira zaserwowała mi kilka swoich popisowych drinków zapominając wspomnieć o tym, że każdy ma ładnych parę procent.
       Nie mam zielonego pojęcia, która jest godzina, ale wiem że muszę pogadać z Zu i to koniecznie.
        Nagle z pod ziemi wyrósł kamień, a ja, że normalnie potrafię wywalić się na prostej drodze to kiedy jestem pijana jest o wiele gorzej, więc zahaczyłam o niego i wylądowałam twarzą na chodniku. Zaklęłam szpetnie, próbując podnieść się, lecz nie wychodziło mi to zbyt dobrze.
        Po pięćdziesiątej próbie w końcu mi się udało i z pomocą ściany jednego z budynków znów stała na równych nogach.
        Niestety to nie trwało długo, gdyż już po chwili znów nogi ugięły się pode mną i prawie upadłam, no właśnie prawie, ponieważ zanim dotknęłam ziemi ktoś złapał mnie i z głośnym westchnieniem postawił do pionu. Jako, że niestety alkohol zadziałał na mnie szybciej niż się spodziewałam, nie zobaczyłam kto mnie uchronił od potłuczenia się. Zasnęłam jak małe dziecko.

~~~~~

        Obudziłam się w nieznanym mi mieszkaniu, w nieznanym łóżku, w nieznanym pokoju. Pierwsze co mnie uderzyło to promienie słońca, które wzmogły tylko uporczywy ból głowy. Mruknęłam gniewnie i ostrożnie usiadłam mrużąc oczy. Byłam w pokoju pomalowanym na jasno zielono z ciemnymi zasłonami w oknie. Siedziałam na jednoosobowym łóżku okryta pościelom o niezidentyfikowanym kolorze.
        - Gdzie ja jestem? - mruknęłam sama do siebie.
        - W moim mieszkaniu - odparł tajemniczy głos. Spojrzałam w stronę drzwi i...
        - Ty...

CDN
--------------------------------------------

Nom w końcu, napisałam. Trochę mi zajęło wymyślenie cdn-u do
ostatniego posta, ale mam, mam i muszę wam powiedzieć, że strasznie
mi się spodobał, mam genialny pomysł na kolejną część historii.
Dedykacja dla was wszystkich ludzie i mam nadzieję, że mikołajki 
minęły wam bardzo dobrze. I jeszcze pozdrawiam wszystkich, którzy
piszą dzisiaj olimpiadę z języka polskiego(chyba nie pomyliły mi się
daty ;P) To do następnego i w między czasie zapraszam na
mojego drugiego bloga, gdyż pojawił się rozdział drugi.
Papatki ludziska
^v^

sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 34: "Utracone wspomnienia"

 Miesiąc później
        Ale nudy jęknęłam w myślach. Jak co dzień siedziałam w szkolnej ławce, majstrując przy jakichś stronach. Była końcówka trzeciej lekcji, a zostało ich jeszcze cztery. Załamka.
        W końcu zadzwonił dzwonek na przerwę. Nie ruszyłam się z miejsca. Po co? jak i tak zaraz znowu zacznie się lekcja, a ja nie mam nic lepszego do roboty prócz majstrowania na komputerze.
        Nagle do klasy jak burza wpadła niska dziewczyna o długich kasztanowych włosach z zakręconymi końcówkami. Zerknęłam na nią przelotnie i wróciłam do lektury, opisów i tak dalej. Po chwili jak mnie coś nie zacznie dusić i wywalić z krzesła. Próbowałam wyrwać się z uścisku czyichś ramion, ale na próżno.
        - Zu, Boże jak się martwiłam - powiedziała. - Wszyscy się martwiliśmy - poprawiła się.
        Co? Kto? Jak? Martwili się, ale kto? W ogóle to kim on jest?
        - Przepraszam czy mogła byś mnie puścić? - spytałam grzecznie, lekko poirytowana. No, bo co to za nienormalna osoba rzuca się nieznajomemu na szyję? Kasztanowo-włosa odsunęła i spojrzała na mnie zdziwiona.
        - Zu, nie wygłupiaj się to ja Uni - powiedziała lekko drżącym głosem.
        - Skończ tę dziecinadę, nie wiem kto cię do tego namówił, ale przestań mówić do mnie jakbyś mnie znała - odparłam wpatrując się w monitor komputera. Coś jest nie tak mruknęłam w myślach. Miałam dziwne wrażenie, że jednak znam tę dziewczynę, ale chyba by ją pamiętała. Ona spojrzała na mnie z szokiem i smutkiem w oczach, po czym wyleciała z klasy.
        Siedziałam bijąc się z myślami. Dlaczego wydaje mi się, że ją znam. Cholera mam wrażenie że o czymś zapomniałam, o czymś bardzo ważnym.
        Przez wszystkie lekcje zastanawiałam się nad tym, ale i tak to nic nie dawało.
        Rozbrzmiał ostatni dzwonek, cała hołota wyleciała prędko z klasy ,byle jak wrzucając rzeczy do plecaków i innych, niszczących nam kręgosłupy toreb. Sama zebrałam swoje rzeczy i wyjęłam książkę, by chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim.
        Pomału szłam do mojej ulubionej kawiarni po rogaliki z toffy(dopisek aut.me gusta*v*). Skupiona na lekturze nie zwracałam uwagi na ludzi mnie mijających dopóki ktoś się nie wydarł:
       - Zu!! 
       Pewnie kolejna nienormalna osoba, zacznie udawać mojego przyjaciela westchnęłam w myślach. Odwróciłam się i zobaczyłam dwóch chłopaków, jeden miał granatowe włosy, a drugi różowe. Ten drugi cały czas szczerzył się co było trochę... straszne.
      Odwróciłam się i szłam dalej z powrotem pogrążając się w lekturze książki.
      - Poczekaj - krzyknął znowu.
      Pierw ona, teraz oni, Boże ile można? jęknęłam w myślach.
      Jeden złapał mnie za ramię i znów zobaczyłam tego dziwnie szczerzącego się chłopaka.
      - Co się z tobą działo? - spytał. - Po tej akcji w parku, ślad po tobie zaginął. Uni mówiła coś,  że byłaś z nią razem w Saberthoot, ale później nie wie co się z tobą stało - powiedział przygnębiony.
      - Co? - odparłam pytaniem -  o co wam chodzi z tym Saberthot-em? I jaka Uni? - zapytałam, a oni popatrzyli na mnie dziwnie. - Chodzi wam o tę dziewczynę z rana? Czyli wy jej pomagacie z nabijania się ze mnie?! - wrzasnęłam na nich. - Może jestem inna niż wszyscy, ale to nie powód do nabijania się ze mnie! - krzyknęłam i poszłam dalej, dumnie unosząc głowę. Byłam wściekła, wszyscy w szkole zawsze, albo mnie omijają z daleka, albo nabijają się ze mnie, więc wydaje mi się to oczywiste. Choć... cały czas mam wrażenie, że nie powinnam tego robić, że ich znam, ale  jak?

~~~~~

      Weszłam do domu, rzuciłam wszystko w kąt i usiadłam przed telewizorem otwierając świeże rogaliki, jeszcze ciepłe. Przeskakiwałam z programu na program w końcu zostawiłam na jakimś filmie fantasy, tu jakaś wróżka, tam jednorożec, jednym słowem nuda i tandeta.
      Próbowałam skupić się na filmie lecz moje myśli co chwile schodziły na inny tor, dlaczego ta kasztanowo-włosa dziewczyna i tamci chłopacy wydawali mi się znajomi.
      - Wcześniej ich nigdy nie spotkałam, no bo jak? - mówiłam sama do siebie. - Kilka dni temu byłam u mojej nienormalnej rodziny i ... i... Co my robiliśmy? - spytałam skołowana. - A kilka dni temu byłam... gdzie ja byłam kilka dni temu? Przecież ja nie pamiętam co robiłam, ale wydaje mi się, że byłam u mojej rodziny, więc jak. Nic nie rozumiem - złapałam się za głowę. - W takim razie ktoś musiał mi majstrować przy pamięci, ale po co? Co się takiego działo? - wstałam z kanapy i zaczęłam się przechadzać w tą i z powrotem.
      - Oni mówili coś o Saberthoot-dzie, ale dlaczego miała bym mieć jakikolwiek związek z mafią - mruczałam do siebie, poszłam do kuchni po coś do picia i wtedy to zobaczyłam. Na końcu blatu stołu leżał rzemyk, czarny rzemyk. Podeszłam do niego i uniosłam by się mu przyjrzeć, moim oczom ukazał się mały wisiorek, od którego odbijało się światło. Lecz największym zdziwieniem było to, że miał on kształt herbu Fairy Tail. - Skąd u mnie w domu coś takiego? - zapytałam.
      Od kogo mogłam dostać coś takiego? pomyślałam. Całkowicie zdezorientowana zrezygnowałam z dalszych przemyśleń na ten temat i poszłam pod prysznic.

~~~~~

      Nagle coś huknęło. Zerwałam się z łóżka, zerkając na zegarek, była trzecia nad ranem. Co to było? Podeszłam lekko wkurzona do drzwi, bo jakby nie patrzeć był środek nocy, a ja jutro muszę wstać do szkoły. Uchyliłam je i niczym cień przemknęłam do kuchni, z której dobiegały jakieś dziwne odgłosy.
      Szłam wręcz przyklejona do ściany by tylko nie zdradzić swojej obecności, lecz w tym przeszkodziły mi panele. Przez przypadek stanęłam na jednym z niewielu, które skrzypiały. Dźwięk poniósł się echem po całym domu, a odgłosy umilkły. Stałam modląc się by owi nieproszeni goście nie zwrócili na to uwagi. Niestety nie miałam tyle szczęścia i już po chwili na przeciwko mnie stał uzbrojony po zęby, włamywacz, a przynajmniej tak mi się wydaje, w czarnej kominiarce i stroju w tym samym kolorze.
      Spojrzałam w jego oczy, dziwnie znajome. Dwa niebieskie kryształy, które patrzyły na mnie z mieszanymi uczuciami. Kolejna zagadka do rozwiązania, kim jest ta osoba. Nagle za nią pojawiła się druga o wiele wyższa niż tamta. Także ubrana na czarno, tylko, że jego oczu nie potrafiłam zobaczyć.
      Nim się spostrzegłam wyższa z osób złapała mnie i trzymała w mocnym uścisku.
      - Puść mnie! - krzyknęłam, szarpiąc się na boki lecz to nic nie pomagało. - Precz z tymi łapskami! - W tym czasie druga osoba ściągnęła rękawiczki i wyjęła coś ze swojej kieszeni. Podeszła do mnie i odkorkowała, jak się okazało, mały flakonik z różowawą cieczą. Nie przejmując się moimi protestami wlała mi całość do ust. Zacharczałam kilka razy, krztusząc się lekko, ale po chwili poczułam jak powieki stają mi się ciężkie i zaraz po tym osunęłam się w spokojny, kamienny sen...

CDN
-----------------------------------------------------

Wiem, wiem krótki no, ale ja nie umiem pisać długich notek.
Pisałam tego posta 2 dni normalnie rekord ;P Ostatnie kilka
dni przeleżałam w łóżku z gorączką. Normalnie święto, bo ja
jestem chora raz na półtora roku o.O mówię serio, mam mega
odporność (w końcu kto chodzi w trampkach przy minusowej
pogodzie ;P i nie chorował, tak chodziłam w zeszłym roku do
szkoły ;)). Ten post to szczególna dedykacja dla wszystkich,
którzy pisali dzisiaj olimpiadę z chemii, mam nadzieję, że nasza
Uni-chan jakoś sobie tam radziła ;D Oraz dla Novy, która tak
się męczy z czytaniem moich bazgrołów. 
^v^