Czyjaś ręka dotknęła mojego rozpalonego czoła jak przez mgłę widziałam co się działo w pokoju. Ból głowy nie dość że utrudniał mi się poruszanie to jeszcze ledwo przez to widziałam, a do tego te wymioty, normalnie żyć nie umierać pomyślałam z ironią. W pokoju znajdowało się dwoje ludzi, jedna to chyba była kobieta, a drugi mężczyzna, lecz niestety nie widziałam żadnych konkretnych cech.
Kobieta właśnie sprawdzała mi temperaturę i nie wydawała się być zadowolona jej wynikiem. Sięgnęła po coś na szafkę obok łóżka i przyłożyła mi do ust. Nie miałam siły więc pozwoliłam jej na tę czynność. Ciecz spływała mi do gardła i odruchowo połknęłam. Po chwili lek zaczął działać i mdłości odeszły zabierając ze sobą częściowy ból głowy. Razem z tymi objawami przyszła senność, więc zasnęłam marząc o tym, że kiedy się obudzę wszystkie objawy znikną i nie będę musiała tego przeżywać.
~~~~~
Obudziło mnie szuranie i promienie słońca uporczywie świecące mi w oczy, zmuszając do odwrócenia się na drugi bok. Zwrócona twarzą do ściany nasunęłam kołdrę na głowę by móc jeszcze przez chwile śnić, lecz znów mi ktoś w tym przeszkodził, zrywając kołdrę i mówiąc, głosem nie znającym sprzeciwu:
- Wstawaj śpiąca królewno.
Błyskawicznie otworzyłam oczy i odwróciłam się by spojrzeć na właściciela, a raczej właścicielkę nieznanego mi głosu. Była to pulchna kobieta o świńskich oczach i wiecznie wkurzonej minie. Miała na sobie prostą sukienkę sięgającą kostek. Złożyła ręce na piersi i popatrzyła na mnie krytycznie.
- No już ja tu nie będę stała wiecznie - warknęła. Podniosłam się do siadu. O dziwo cała moja wczorajsza choroba poszła w niepamięć i czułam się jak zwykle. Ale...
- Gdzie jestem? - spytałam, patrząc zaciekawiona przez duże okno, wcześniej przysłonięte grubą kotarą.
- Dowiesz się księżniczko ale najpierw załóż to i jak będziesz gotowa to idź do jadalnie - odparła chłodno, wskazując na stolik, na którym leżała zwinięta w kostkę sukienka, skrzywiłam się. Odwróciła się by wyjść, lecz zanim to się stało zapytałam:
- Gdzie jest ta jadalnie? - ona spojrzała na mnie wyniośle.
- W tym wieku skleroza? To już sobie księżniczka nie przypomina gdzie jada posiłki? - spytała sarkastycznie, coraz bardziej mnie wkurzając tą swoją postawą.
- Nie nie wie - odpyskowałam. A ona zmrużyła swoje oczy przez co były jeszcze mniejsze niż zwykle.
- Schodami w dół, a potem w lewo - odparła i wyszła zatrzaskując drzwi.
Co to za wariatkowo pomyślałam. Podeszłam do stolika i wzięłam do ręki sukienkę, którą zostawiła. Materiał sięgał do kolan i od spodu podszyta była białą falbaną(dop.aut. nie mam zielonego pojęcia jak to się nazywa, ale wiedzcie, że coś takiego występuje często przy kieckach gothloli, tak wielowarstwowa podszewka sprawiająca wrażenie takiej chmurki w anime też często występuje, nie wiem czy mnie rozumiecie, ale mam nadzieję, że nakreśliłam lekko tę sprawę ;P). Od pasa w dół była biała w kolorowe kropki, góra zaś była zielona z białym... czymś, nie znam się na modzie. Była naprawdę ładna, lecz to nie mój styl. Odrzuciłam ją w kąt i popatrzyłam na dużą szafę w kącie. Zerknęłam na siebie, miałam na sobie tylko za dużą bluzkę, służącą mi za piżamę.
Z westchnieniem podeszłam do mebla i otworzyłam zaglądając do środka. Na szczęście było tam to czego szukałam.
Ubrana w ciemne rurki i jakiś o kilka numerów za duży t-shirt poszłam we wskazanym przez znienawidzoną prze zemnie babę, kierunku.
Szłam przez długi korytarz, obwieszony bogato najróżniejszymi portretami, wydawało mi się że jestem w jakimś średniowiecznym dworze i ogromne schody wydawały się potwierdzać moją teorię. Zeszłam na dół do mega ozłoconego holu i poszłam w lewo jak mówiła ta stara jędza. Po chwili znajdowałam się już przed ogromnymi drzwiami. Pchnęłam je lekko i weszłam do ogromnej sali z wielkimi oknami po prawej. Na środku sali znajdował się długi stół z rzędem pięknych kwiatów.
Na jego końcu siedział wysoki mężczyzna o kasztanowych włosach, a po jego prawej znajdowała się średniego wzrostu kobieta o długich kręconych włosach rudego koloru. Oboje pogrążeni byli w rozmowie.
Kiedy uchyliłam drzwi, które nieprzyjemnie zaskrzypiały, odwrócili się w moją stronę. Wyglądali znajomo i to bardzo znajomo, zwłaszcza ta kobiet.
- Wstałaś, nareszcie ile można się wylegiwać - powiedziała rudowłosa uśmiechając się. Podeszłam bliżej.
- Gdzie jestem? - zapytał - i kim wy jesteście?
- No i Shinigami znowu namieszała - mruknął mężczyzna.
- Nic nie poradzimy na jej humorki - dodała kobieta.
Shinigami skąd ja to znam, Shinigami... Shini-chan... do kogo należał ten pseudonim? A jej prawdziwe imię? Tenchonotaiyo Mangetsu* to było chyba jej prawdziwe imię, ale kogo.
Zu~ jęknął ktoś, musiałaś mnie budzić? dziewczyno tak mi się dobrze spało.
Co? O co chodzi? spytałam zdziwiona.
A ty jak zwykle nic nie pamiętasz, a nie czekaj sama załatwiłam to żebyś nie pamiętała, mimo iż był to tylko sam głos bez posiadaczki to czuć było jak jego barwa zmienia się i posiadaczka zaczęła się denerwować. Specjalnie to zrobiłam, ale ktoś musiał ci o mnie przypomnieć, no normalnie musiał, po tych słowach zaczęła mruczeć niezrozumiale.
Taaaak to kim jesteś?
Sama mnie przed chwilą przedstawiłaś, a teraz nie wiesz, wrzasnęła tak, że aż się przestraszyłam że ktoś ją usłyszał, mimo iż jej głos rozbrzmiewał tylko w mojej głowie, ale kobieta z mężczyzną debatowali o czymś zaciekle, przez co nie zwracali na mnie uwagi.
Już przepraszam, ale uspokój się. Widocznie moja prośba zadziałała bo Shini trochę się uspokoiła.
To teraz muszę zdjąć zaklęcie, bo mnie będziesz męczyć do końca życia mruknęła.
Po tych słowach więzy powstrzymujące moje wspomnienia puściły i mój umysł zalały najprzeróżniejsze wspomnienia, te złe i te dobre, śmieszne i smutne. Kiedyś poznane smaki, zapachy, ludzie. Wszyscy, których poznałam ostatnimi dniami Uni, Natsu, Erza, Gray i inni, a także Rogue. Przypomniałam sobie co się działo w Saberthoot, ale nie pamiętam co się stało po tym jak upadłam na ziemię, jak ten drań Koga pozbawił mnie magii. Czekaj skoro była tam Uni to on zdobył TO.
- Cholera - zaklęłam po czym odwróciłam się i pędem pobiegłam do drzwi. Doskonale wiedziałam gdzie powinnam biec, znałam to miejsce doskonale, w końcu spędziłam tu trzy lata.
- Zu? czekaj gdzie ty lecisz - krzyczała za mną ta rudowłosa kobieta, był to nie kto inny jak moja mata, która dla świata zginęła trzynaście lat temu, lecz tak naprawdę żyje i ma się dobrze.
Uni
- Rogue cholera co ja robię w twoim mieszkaniu? - wrzasnęłam, zaciągając pierzynę pod brodę. To był niestety błąd gdyż wczorajsze "pocieszenie" Miry przyprawił mnie o ogromnego kaca, a wrzaski tylko wzmogły mój ból głowy.
- Z tego co widzę to siedzisz i wrzeszczysz - zakpił, uśmiechając się szyderczo. Oparł się o framugę drzwi i patrzył jak męczę się ze skutkami wczorajszego picia. Po chwili sięgnął do kieszeni i rzucił mi całe pudełko tabletek przeciwbólowych. Chwyciłam je i od razu zażyłam dwie na raz. On dalej patrzył nam nie i śmiał się z moich poczynań.
- Co cie tak bawi - warknęłam.
- Wyglądasz jak czarownica z tymi odstającymi włosami - zaśmiał się, a ja czerwona za wstydu i złości, złapałam za poduszkę i rzuciłam w niego, trafiając centralnie w twarz. Czarnowłosy zachwiała się od tego ciosu. To go niestety nie powstrzymało od dalszego nabijania się ze mnie.
Wstałam obrażona, chwyciłam swoje budy i kurtkę zarzucając je niedbale. Wyminęłam chłopaka i ruszyłam tam, gdzie mam nadzieję, będą drzwi, lecz mój zmysł orientacji mnie zawiódł i już po chwili słyszałam wołanie Rogua:
- Jeżeli chcesz wyjść to musisz iść w przeciwnym kierunku - to jeszcze bardziej go rozbawiło. Wściekła zawróciłam i pokierowałam się do wyjścia.
- Dobra poczekaj mam sprawę - powiedział, wychodząc z pokoju i ocierając łzy rozbawienia.
- Nie obchodzi mnie to - warknęłam.
- Ale to ważna sprawa - odparł poważny nie na żarty.
- No dobra - westchnęłam - ale tylko ten jeden raz, za to, że mnie nie zostawiłeś pijanej nie wiadomo gdzie - dodałam szybko.
- Zapijesz się czegoś - zapytał odwracając się i idąc do któregoś z pokoju.
- Kawy - odparłam i poszłam za nim...
Na jego końcu siedział wysoki mężczyzna o kasztanowych włosach, a po jego prawej znajdowała się średniego wzrostu kobieta o długich kręconych włosach rudego koloru. Oboje pogrążeni byli w rozmowie.
Kiedy uchyliłam drzwi, które nieprzyjemnie zaskrzypiały, odwrócili się w moją stronę. Wyglądali znajomo i to bardzo znajomo, zwłaszcza ta kobiet.
- Wstałaś, nareszcie ile można się wylegiwać - powiedziała rudowłosa uśmiechając się. Podeszłam bliżej.
- Gdzie jestem? - zapytał - i kim wy jesteście?
- No i Shinigami znowu namieszała - mruknął mężczyzna.
- Nic nie poradzimy na jej humorki - dodała kobieta.
Shinigami skąd ja to znam, Shinigami... Shini-chan... do kogo należał ten pseudonim? A jej prawdziwe imię? Tenchonotaiyo Mangetsu* to było chyba jej prawdziwe imię, ale kogo.
Zu~ jęknął ktoś, musiałaś mnie budzić? dziewczyno tak mi się dobrze spało.
Co? O co chodzi? spytałam zdziwiona.
A ty jak zwykle nic nie pamiętasz, a nie czekaj sama załatwiłam to żebyś nie pamiętała, mimo iż był to tylko sam głos bez posiadaczki to czuć było jak jego barwa zmienia się i posiadaczka zaczęła się denerwować. Specjalnie to zrobiłam, ale ktoś musiał ci o mnie przypomnieć, no normalnie musiał, po tych słowach zaczęła mruczeć niezrozumiale.
Taaaak to kim jesteś?
Sama mnie przed chwilą przedstawiłaś, a teraz nie wiesz, wrzasnęła tak, że aż się przestraszyłam że ktoś ją usłyszał, mimo iż jej głos rozbrzmiewał tylko w mojej głowie, ale kobieta z mężczyzną debatowali o czymś zaciekle, przez co nie zwracali na mnie uwagi.
Już przepraszam, ale uspokój się. Widocznie moja prośba zadziałała bo Shini trochę się uspokoiła.
To teraz muszę zdjąć zaklęcie, bo mnie będziesz męczyć do końca życia mruknęła.
Po tych słowach więzy powstrzymujące moje wspomnienia puściły i mój umysł zalały najprzeróżniejsze wspomnienia, te złe i te dobre, śmieszne i smutne. Kiedyś poznane smaki, zapachy, ludzie. Wszyscy, których poznałam ostatnimi dniami Uni, Natsu, Erza, Gray i inni, a także Rogue. Przypomniałam sobie co się działo w Saberthoot, ale nie pamiętam co się stało po tym jak upadłam na ziemię, jak ten drań Koga pozbawił mnie magii. Czekaj skoro była tam Uni to on zdobył TO.
- Cholera - zaklęłam po czym odwróciłam się i pędem pobiegłam do drzwi. Doskonale wiedziałam gdzie powinnam biec, znałam to miejsce doskonale, w końcu spędziłam tu trzy lata.
- Zu? czekaj gdzie ty lecisz - krzyczała za mną ta rudowłosa kobieta, był to nie kto inny jak moja mata, która dla świata zginęła trzynaście lat temu, lecz tak naprawdę żyje i ma się dobrze.
Uni
- Rogue cholera co ja robię w twoim mieszkaniu? - wrzasnęłam, zaciągając pierzynę pod brodę. To był niestety błąd gdyż wczorajsze "pocieszenie" Miry przyprawił mnie o ogromnego kaca, a wrzaski tylko wzmogły mój ból głowy.
- Z tego co widzę to siedzisz i wrzeszczysz - zakpił, uśmiechając się szyderczo. Oparł się o framugę drzwi i patrzył jak męczę się ze skutkami wczorajszego picia. Po chwili sięgnął do kieszeni i rzucił mi całe pudełko tabletek przeciwbólowych. Chwyciłam je i od razu zażyłam dwie na raz. On dalej patrzył nam nie i śmiał się z moich poczynań.
- Co cie tak bawi - warknęłam.
- Wyglądasz jak czarownica z tymi odstającymi włosami - zaśmiał się, a ja czerwona za wstydu i złości, złapałam za poduszkę i rzuciłam w niego, trafiając centralnie w twarz. Czarnowłosy zachwiała się od tego ciosu. To go niestety nie powstrzymało od dalszego nabijania się ze mnie.
Wstałam obrażona, chwyciłam swoje budy i kurtkę zarzucając je niedbale. Wyminęłam chłopaka i ruszyłam tam, gdzie mam nadzieję, będą drzwi, lecz mój zmysł orientacji mnie zawiódł i już po chwili słyszałam wołanie Rogua:
- Jeżeli chcesz wyjść to musisz iść w przeciwnym kierunku - to jeszcze bardziej go rozbawiło. Wściekła zawróciłam i pokierowałam się do wyjścia.
- Dobra poczekaj mam sprawę - powiedział, wychodząc z pokoju i ocierając łzy rozbawienia.
- Nie obchodzi mnie to - warknęłam.
- Ale to ważna sprawa - odparł poważny nie na żarty.
- No dobra - westchnęłam - ale tylko ten jeden raz, za to, że mnie nie zostawiłeś pijanej nie wiadomo gdzie - dodałam szybko.
- Zapijesz się czegoś - zapytał odwracając się i idąc do któregoś z pokoju.
- Kawy - odparłam i poszłam za nim...
CDN
---------------------------------------------
Wiem strasznie późno, ale ciągle coś mi przeszkadzało w napisaniu tego
posta, zwłaszcza wczoraj... Jestem załamana jedna z moich koszatniczek
zdechła wczoraj i po prostu od wczoraj prawie cały czas ryczę.
Dlatego postanowiłam w końcu skończyć tego posta, żeby zająć czymś
myśli. Naprawdę to jest strasznie durne miałam ją prawie trzy lata, a
płaczę jakbym nie wiem co się stało. Szkoda gadać, jestem zbyt
wrażliwa na coś takiego.
Czekam na wasze komentarze i do następnego.
PS.:* Tenchonotaiyo jest to prawdziwe nazwisko Shinigami i pisane jest w ten sposób: "Tencho no taiyo" oznacza "słońce w zenicie", a Mangetsu to jej prawdziwe imię oznacza "pełnia księżyca".
PS.:* Tenchonotaiyo jest to prawdziwe nazwisko Shinigami i pisane jest w ten sposób: "Tencho no taiyo" oznacza "słońce w zenicie", a Mangetsu to jej prawdziwe imię oznacza "pełnia księżyca".