sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 27: "Wojna"

         Wstałam niewyspana z łóżka, potworny ból głowy uniemożliwiła jakiekolwiek normalne myślenia. Weszłam do kuchni otworzyłam lodówkę i wyjęłam cały karton mleka. Nie zwracałam szczególnej uwagi na otoczenie.
         - Dzień dobru - usłyszałam. Odwróciłam się przestraszona, moim oczom ukazała się Erza. Wystraszyła mnie, przez co została opluta mlekiem od stup do głów. - Dzięki - powiedziała z ironią.
         - Sorry, po prostu mnie wystraszyłaś - powiedziałam.
         - Nie wiedziałam, że wyglądam aż tak przerażająco - odparła.
         Uśmiechnęłam się i z powrotem wróciłam do opróżniania butelki.
         - Zrobiłam ci śniadanie, ja lecę, bo się zaraz spóźnię do szkoły.
         - Mhm... - mruknęłam nie odrywając kartonu od ust.
         Erza odwróciła się i po chwili zniknęła za drzwiami. Podeszłam do stołu i wzięłam z niego talerz naleśników. Padłam na kanapę i sięgnęłam po laptopa, głowa dalej bolała, ale już nie tak bardzo. Zajadając się i jednocześnie majstrując przy jednej ze stron, odpoczywałam. Jakąś godzinę później przyszło mi coś na myśl.
         - Shu! Moka! - zawołałam, nie wiedziałam czy podziała no ale warto spróbować. Próbowałam kilka razy, lecz to nie dawało skutku.Zrezygnowana miałam już sobie odpuścić kiedy usłyszałam głos kotki.
         Czego chcesz? spytała opryskliwie. Wskakując na kanapę i zwijając się w kłębek.
         - Chcę pogadać - odparłam.
         O czym?
         - O tym, kim jesteście, co tu robicie i czy wiecie coś na temat mojej przeszłości - mówiłam rozglądając się. - Gdzie Shu?
         Kazałam mu zostać, jest zbyt narwany powiedział zwierzak. Czemu chcesz to wiedzieć?
         - Nie mogę już znieść tych snów, które mnie nawiedzają. Te koszmary już sama nie wiem czym są, po prostu nie zniosę ich więcej - podciągnęłam kolana pod brodę.
         Moka westchnęła to są twoje wspomnienia, spojrzałam na nią. Te których zostałaś pozbawiona.
         - Masz namyśli te przed tym jak skończyłam 11 lat?
         Tak odparła zmieniając pozycję.
         - Ale jak to się stało?
         Nie wiem pewnego dnia nie mogliśmy z tobą porozmawiać, ani pokazać się w twoim świecie. Najprawdopodobniej ktoś nałożył pieczęć, która musiała została złamana.
         - To w końcu kim ty i Shu jesteście dla mnie?
         Jesteśmy twoimi opiekunami odparła kotka.
         - Moimi opiekunami? Ale jak?
         Dopiero co powiedziałam, że to z powodu pieczęci powiedziała poirytowana.
         - A, tak, przepraszam - zamyśliłam się na chwilę. - Jaką ja mam moc?
         Dowiesz się w swoim czasie.
         - Możesz mi wytłumaczyć moje sny?
         To widzisz przyjdzie w swoim czasie nie potrafię ci ich wytłumaczyć, wkrótce wszystkie powinny, wrócić potrzebujesz tylko odpowiedniego impulsu. Mówiąc to wstała z swojego miejsca tym czasem ja wracam.
         - Czego nie zostaniecie ze mną w tym świecie.
         Bo to jest niebezpieczne popatrzyła na mnie swoimi białymi oczami.
         - Nie rozumiem, tyle tego wszystkiego.
         Wszys...
         - Tak, tak wszystko w swoim czasie, ale nie jestem zbyt cierpliwym człowiekiem - uśmiechnęłam się. Złapałam Moke i zaczęłam głaskać - tak dużo do wyjaśnienia i odkrycia. - Kotka zaczęła mruczeć zadowolona.
         Nie próbuj brać mnie pod włos miałknęła i wyzwoliła się z mojego uścisku. Idę, bo jeszcze chwila, a Shu się zniecierpliwi i przyjdzie.
         - To cześć - wyszczerzyłam się.
         Na odchodnym Moka powiedziała jeszcze: Staraj się nie denerwowć, dobra?
         - Tak - powiedziałam zdziwiona - ale dla... - nie dokończyłam, bo kotki już nie było. - Nie lubię kiedy ktoś tak znika.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

         Siedziałam sobie przy barze w Fairy Tail popijając soczek, po ostatnim przyjęciu postanowiłam nie dotykać alkoholu chyba, że to konieczne.

         - Cześć Zu - Natsu uderzył mnie w plecy i, drugi raz tego dnia, wyplułam wszystko co właśnie miałam w ustach. Chłopak szczerząc się usiadł koło mnie.
         - Mógłbyś trochę delikatniej - powiedziałam wycierając usta.
         - Oj tam, oj tam - odparł.
         - Gdzieś ty się podział rzygaczu płomieniami! - rozległ się krzyk i do lokalu wleciał Gray, jak zwykle tylko w bokserkach.
         - Masz jakiś problem zamrażarko? - no tak zaraz zacznie się bójka, zerknęłam na chłopaków bez większego zainteresowania.
         Odwróciłam się z powrotem w stronę stojącej za blatem Miry.
          - Jak dzieci - powiedziałam.
          - Ale nie uważasz, że dzięki temu jest tu zabawniej - powiedziała barmanka z uśmiechem patrząc na bijącą się dwójkę.
          - Z tym się zgodzę - powiedziałam także uśmiechając się.
          - Evergreen nic ci nie jest! - krzyknął ktoś. Odwróciłam się i trochę tego żałowałam, w drzwiach stała zakrwawiona brunetka, trzymając się za rękę i utykając na jedną nogę. Przeszła kawałek chwiejnym krokiem, po czym upadła z hukiem na podłogę.
           Wszyscy zerwali się z miejsc by pomóc rannej nakama.
           - Zróbcie miejsce - krzyknął ktoś, a tłum rozstąpił się ukazując mistrza wraz z Wendy.
           Dziewczynka zareagowała błyskawicznie, uklękła przy rannej sprawdziła puls i zawołała:
           - Szybko do skrzydła szpitalnego. - Z tłumu wyszedł wysoki, muskularny mężczyzna o białych włosach. Wziął brunetkę delikatnie na ręce i skierował się za Wendy do skrzydła szpitalnego.
           - Kto mógł zrobić coś tak potwornego - szeptano w około.
           Zerknęłam na miejsce gdzie przed chwilą leżała bezwładnie Ever i zobaczyłam jakiś skrawek papieru upaprany krwią. Klęknęłam i podniosłam go, otworzyłam, moim oczom ukazał się znak, lecz nie wiedziałam co oznacza. 
           - Co to jest, Zu? - spytał się Natsu zaglądając mi przez ramię.
           - To musiało wypaść Evergreen kiedy upadła - podałam mu kartkę. Jego twarz stężała i nabrała groźnego wyrazu. Podał świstek dziadziusiowi, który widząc ten znak zdenerwował się jeszcze bardziej. Podszedł do blatu baru i stanął na nim.
           - Dzieci dzisiaj jedna z moich córek została zaatakowana, nie możemy tego puścić płazem muszą nam zapłacić za to co jej zrobili - krzyczał, a wszyscy w równie głośno odpowiadali. - Jutro rozpoczynamy prawdziwą wojnę nie słowną jak to było przez te wszystkie lata, lecz wojnę na śmierć i życie. Naszym przeciwnikiem będą ...


 CDN

-------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że ciekawie wyszedł. Wkrótce
planuję przedstawić wam całe życie Zu i jej moc, 
a także planuję spotkanie z paroma ciekawymi(mam
nadzieję)postaciami. Ten post dedykuję wszystkim
moim czytelnikom bez wyjątku.
^v^

4 komentarze:

  1. No kto?? Kto?? Kto będzie przeciwnikiem. Twoje rozdziały zawsze się tak okrutnie kończą, że nie mam pojęcia co później. No, ale po za tym majstersztyk. Czekam na więcej i poproszono mnie bym ci przekazała, że w poniedziałek nie idziemy na basen tylko lodowisko. No to weny, czasu itd. Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przerwać w takiej chwili! Jak mogłaś, jak śmiałaś?!
    To. Jest. Wredne!
    Pozostaje czekać na tego brzydala, który skrzywdził Ever.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto to jest? Urwałaś w takim momencie :( . Rozdział jak zwykle świetny. Pozdrawiam i zapraszam do mnie Lucy-nemu.

    OdpowiedzUsuń
  4. To było WSPANIAŁE! No, pisanie idzie ci coraz lepiej :D A widzisz? :> Rozdzialik wciąga na maxa, teraz mam ochotę cię zakopać za to zakończenie, ale wtedy nigdy byśmy się nie dowiedzieli, z kim będą mieli tą wojnę :D Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo wolnego czasu i weny :D

    OdpowiedzUsuń