poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 29: "Nieznajomy"

           - Saberthoot? - zdziwiłam się - akurat teraz - jęknęłam cicho.
           Przed nami znajdowała się cycata, wysoka, blondyna, a koło niej stał niski chłopak niecierpliwie przestępując z nogi na nogę. Na twarzy miał coś podobnego do kominiarki, spod, której wystawały czarne włosy. Przyglądał nam się znudzonymi zielonymi oczami i mruknął:
           - Zabij tamtą małą i zabieramy ją, bo nie chce mi się tu stać.
           Nie zwracając na niego uwagi Uni wystąpiła krok do przodu i powiedziała:
           - Uciekaj ja ich zatrzymam.
           - Nie - odparłam bez zastanowienia ona odwróciła się w moją stronę. - Nie mam zamiaru uciekać. Ty i tak nic nie zdziałasz, bo Horava jeszcze nie wrócił z Sereni.
           - I co z tego uciekaj i zawołaj pomoc - powiedziała lekko wkurzona.
           - Nie.
           - Mówię przecież idź po pomoc - mimo iż wydawała się spokojna to mała żyłka pulsująca na jej czole zdradzała, że jest wściekła.
           - Nie - powtarzałam nieugięcie.
           - Mówię ci, żebyś...
           Nie wiem do końca co stało się w tym momencie, zobaczyła jakiś ruch ze strony tamtej dwójki, która przez cały czas stała przysłuchując się naszej niedorzecznej kłótni, a następnie błysk stali. Nie mam pojęcia co się wydarzyło, nie zdążyłam nawet pomyśleć kiedy pchnęłam kasztanowowłosą na bok, zajmując jej miejsce. Poczułam, że coś uderza we mnie z ogromną sił sprawiając iż po plecach zaczęło mi spływać coś ciepłego i lepkiego. Odwróciłam się i dopiero w tedy fala obezwładniającego bólu sparaliżowała moje ciało odbierając wszystkie siły przez co znalazłam się na ziemi. W moim ciele, po samą rękojeść, zatopiony był sztylet. Wokół mnie zaczęło zbierać się coraz więcej krwi.
           - Ty debilko zapomniałaś, że mamy ją dostarczyć żywą, jak zginie to my z nią - krzyknął chłopak i chyba walnął ją w łeb, ale nie mogłam tego zobaczyć gdyż, wszystkie mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa. Koło mnie Uni padła na kolana. Z wielkim wysiłkiem uniosłam głowę.
           - Obsmarkałaś się Uni-chan - powiedziałam słabo, uśmiechając się lekko. Ona przez łzy odpowiedziała także uśmiechem, ale bez jakiejkolwiek radości. Przybliżyła się nie zwracając uwagi, że cała brudna jest od krwi. Wzrok mi się zamglił.
           - Ależ to wzruszające - zakpiła ta cycata blondyna, usłyszałam jak jej obcasy stukają o brukowaną ścieżkę. Zatrzymała się i schyliła po czym wstała błyskawicznie wyciągając nóż z rany. Wrzasnęłam z bólu, a z pleców krew zaczęła lecieć obficiej. Teraz już nie słyszałam nic, a przed oczami pojawiła się ciemność.

Uni

           Zobaczyłam jakiś błysk i po czym zostałam pchnięta na bok. Dopiero po chwili zrozumiałam co się stało. Tamta kobieta rzuciła nożem w moją stronę, muszę przyznać iż zrobiła to nadzwyczaj sprawnie, ale Zu zdążyła mnie odepchnąć na bok tylko, że nie przewidziała jednego, iż to ona będzie ranna. Po chwili białowłosa zachwiała się i upadła na ziemię, krew obficie sączyła się z rany na plecach.
           Upadłam na kolana obok niej, nie może mnie tak zostawić, jeszcze mi dużo nie wyjaśniłam. Jest moją przyjaciółką, bliską mi osobą nie zniosę jej śmierci, nie chcę żeby to się powtórzyło. Nie che jeszcze raz przeżywać tego samego co wtedy kiedy mój ojciec umierał. Łzy spływały potokiem po mojej twarzy. Zu uniosła głowę do góry i uśmiechnęła się, mówiąc:
           - Obsmarkałaś się Uni-chan - na te słowa lekko uśmiechnęłam się, ale bez radości.
           - Ależ to wzruszające - zakpiła kobieta która była temu winna. Podeszła i zabrała bezlitośnie swoją własność z pleców albinoski. Ona tylko krzyknęła po czym opadła bezwładnie.
           - Zu - powiedziałam przez łzy, podczołgując się do nieprzytomnej dziewczyny. Odwróciłam ją delikatnie na bok i położyłam jej głowę na swoich kolanach - hej - potrząsnęłam nią - nie zasypiaj - spróbowałam jeszcze raz - Zu! - wrzasnęła zdesperowana, targając mną. Nie zwracała na kobietę, która szykowała się własnie do zadania jej śmiertelnego ciosu.
           Uni! usłyszała krzyk w swojej głowie.
           Helicanine? spytałam się głupio, wyrywając się z transu.
           Nie kurcze matka Teresa z Kalkuty zakpił zielony kot pytasz się głupio.
           Nad głową dziewczyny przeleciała wielka kupa zielonego futra i powaliłam cycatą babę. 
           Nikt nie może atakować Uni kiedy jest bezbronna warknął i zaczął szamotać się z blondyną. Zajmij się Zu.
           Dobra odparłam opanowana. Teraz myśl co się robi w takich wypadkach... nie wyciąga noża z rany -.-" Ale dalej, uciskać ranę i zatamować krwotok. Oderwałam pas tkaniny od bluzki i przyłożyłam do ranu uciskając.
           Co dalej? Sprawdzić pul i oddech. Przyłożyłam dwa palce do jej szyi, była bardzo blada, znów w moich oczach stanęły łzy.
           - Gdybym tylko nie była taka słaba - wyszeptałam, a słone krople znowu płynęły po moich policzkach i spadały na twarz nieprzytomnej Zu.
           Ponownie zaczęłam panikować tylko, że teraz Helicanine nie mógł nic na to poradzić. Nie ważne ile razy próbował ona i tak nie reagowałam.
           Nie wiedziałam nawet kiedy ktoś delikatnie odciągnął mnie od nieprzytomnej dziewczyny i zamknął w objęciach.
           - To wszystko moja wina - zawyłam.
           - Nie prawda to nie jest twoja wina... - powiedział znajomy głos, ale do kogo należał na pewno dawno dawno temu gdzieś go słyszałam, ale czyj to głos?
           ...to jest wina tej białowłosej dziewczyny dokończył za mężczyznę Helicanine.
           - Ale dlaczego?
           - Bo się urodziła - odpowiedział tajemniczy mężczyzna.
           Uniosłam głowę by mu się przyjrzeć i momentalnie odsunęłam się od niego na dobre kilka metrów.
           - Ale przecież ty nie żyjesz...



CDN

-------------------------------------------------------

Żyje ludzie, żyje mimo iż nie dawałam żadnego znaku.
Uratowałam mnie moja zwinność gdyż zdążyłam wkopać Nnoitre
do piwnicy przed snem dzięki czemu nie zeszłam na zawał C;
Wiem, że to jest trochę z deczka inne niż Fairy Tail, bo jak 
wiadomo nie ważne co się działo to tam zawsze było wesoło,
 a u mnie to raczej powstaje opowieść zbliżona do Deadman
 Wonderland 0.0 Ale co poradzę, że już taka z natury
 jestem C;(spodobała mi się ta minka). Posta dedykuję
 wam wszystkim mietki i czekam na wasze komenty.
 Nagle rozległ się potworny trzask dochodzący z piwnicy.
Do jutra wstałam biorąc miotłę i ze złowrogą miną skierowałam
 się do piwnicy.  Ach zapomniała bym tam z boku jest sześć 
wiecznie głodnych rybek klikając na tamto pole możesz je karmić.
^v^

3 komentarze:

  1. Kurs pierwszej pomocy co?? Rozdzialik cudo. Nie będę się rozpisywała, bo nie mam dużo czasu. Czyżbym spotkała swojego ojca i dlaczego mój ukochany zielony kot nie lubi Zy, hmmm? Tyle pytań tak mało odpowiedzi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny w treści, ale wyłapałam kilka głupich błędów.. Zresztą olać to. xD
    Przy okazji nie wiem czy to ja nie umiem liczyć czy jedna rybka dedła ale zostało ich 5... *Co złego to nie Serek* Jak przyszłam to one już tak były...

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurde, co za akcja! :o
    No to mnie zaskoczyłaś :D I nareszcie pojawił się zwierzak Uni *.* Nie zabijaj mi Zu! Bo już nigdy nie przeczytam pary Zu x Rouge *p* *zaczynam się bać o swoją psychikę xD*
    Dobrze, że wywaliłaś tego typa do piwnicy, a niech siedzi xD Nie znoszę tego gościa -,- scyzoryk sam się otwiera na jego widok! A i właśnie, tak zapalczywie karmiłam te rybki, że mi się komputer zwiesił O.o Hahahah xD Nawet nie wiedziałam, że je trzeba paść! xD No cóż, normalne dla mnie.
    A fabułą się nie przejmuj! U mnie też flaki latają (zwłaszcza w tym nowym rozdziale), bo lubię kino akcji xD
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń