piątek, 2 listopada 2012

Specjal part 2

           Biegłam ile sił w nogach do domu. Nade mną niebo momentalnie pociemniało i zaczęły spadać pojedyncze kropelki deszczu. W ręce trzymała bukiet kwiatów. Nagle jedna noga zaplątała się o drugą i wylądowałam na ziemi, wszystkie kwiaty rozsypały się. Dom znajdował się niedaleko, pod górką na której właśnie byłam, za mną rozciągał się piękny widok na las i małą rzeczkę. Rośliny na łące, na której jestem, zaczęły być miarowo roszone przez deszcz. Krople stawały się większe, a po chwili z nieba zaczął padać deszcz wielkości grochu.
          Podniosłam się błyskawicznie i pozbierałam wszystkie kwiatki, znów ruszyłam w drogę powrotną do domu. Ślizgałam się na mokrej ziemi, kilka razy omal się nie przewracając.
          Przemoczona i trzęsąca się z zimna wpadłam do domu, przy okazji brudząc całą kuchnie. Znalazłam pusty wazon nalałam wody, wstawiając bukiet do środka.
          - Uni, to ty? - rozległo się wołanie.
          - Tak tato - odpowiedziałam, chwilę później do pomieszczenia wszedł wysoki mężczyzna o krótkich, kasztanowych włosach i piwnych oczach. Spojrzał na córkę krytycznym wzrokiem przy okazji, wzdychając przeciągle.
          - Poczekaj tu, bo zaraz cały dom będzie brudny - powiedział i zniknął w jednym z pokoi po chwili wrócił z ręcznikiem i rzucił mi go na głowę. Ukląkł koło mnie i pomógł pozbyć się błota. - Gdzieś ty się tak upaprała.
          - Na łące, zbierałam kwiatki dla mamy i zaczęło padać przez to wywaliłam się wpadając do kałuży - odparłam słodkim głosem.
          - Z tą swoją niezdarnością przypominasz mi matkę - odparł uśmiechając się, ja wyszczerzyłam się w odpowiedzi.
          - Leć na górę, przebrać się, bo się przeziębisz - pchnął mnie lekko ku schodom. - Pomóc ci wejść? - spytał mnie, miałam osiem lat, ale byłam bardzo niska przez co z trudem wspinałam się po schodach.
          - Nie - odparłam dumnie. Złapałam się poręczy i niezdarnie wgramoliłam na górę.
          W pełni ubrana, schodziłam pomału na dół, przy okazji prawie nie spadając. Kiedy bezpiecznie znalazłam się na zwykłym gruncie, poczłapałam w stronę salonu chwyciłam pilota i miałam załączyć telewizje, ale przeszkodził mi w tym warkot silnika. Myśląc, że to mama zerwałam się z kanapy i poleciałam do okna, przykładając nos do szyby. Przed domem stało czarne bmw z przyciemnianymi szybami. Usłyszałam jak drzwi frontowe się otwierają i na pole wyszedł tata w dresie, który nie za bardzo chronił przed deszcze. Okno się otworzyło i z wnętrza spojrzał mężczyzna w ciemnych okularach, o dziwnym wyrazie twarzy. Rozmawiała o czymś z papą, nagle na miejscu, w którym siedział mężczyzna pokazała się dziewczynka w mniej, więcej tym samym wieku co ja. Jej twarz nie wyrażała nic, patrzyła na tatę oczami bez żadnego wyrazu. Spojrzałam na papę, ale jego rysy także nie zdradzały żadnych emocji. Dziewczyna miała nienaturalne białe włosy i kilka blizn na twarzy, a jej oczy były krwisto czerwone. Po chwili została brutalnie odepchnięta, przez tamtego mężczyznę, który teraz coś krzyczał, ale nie rozumiałam co.
           Kiedy skończył okno się zamknęło i samochód ruszył z piskiem opon, tata stał przez chwilę patrząc w ślad za nim. Kilka lat później ponownie spotkałam tę dziewczynę, ale nie zdawałam sobie sprawy, że ją znam.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------

          Jechałam z mamą do szpitala odwiedzić tatę.

          - Co jest papie? - spytałam mamę, która siedziała smutna, to cud, że jeszcze nie płakała. Była niska, miała długie kręcone włosy, koloru złotego i duże niebieskie oczy.
          - Tata jest chory i musi trochę zostać w szpitalu, ale nie martw się wyjdzie z tego - powiedziała uśmiechając się sztucznie.
          Przez długi czas szukałyśmy miejsca na parkingu i dopiero po dobrych dziesięciu minutach znalazłyśmy je.
          Mama szła strasznie szybkim krokiem przez co ledwo za nią nadążałam, mijałyśmy pielęgniarki i dużo różnych chorych, w końcu stanęłyśmy przy recepcji. Kobieta zagadała jakąś pielęgniarkę, rozmawiały, ale nie przysłuchiwałam się o co chodzi.
          - Mamo - jęknęłam ciągnąc za jej sukienkę - kiedy zobaczę tatę.
          - Poczekaj chwilę - odparła tylko. - Przypilnuje jej pani chwilę? - spytała się pielęgniarki.
          - Tak, proszę iść - powiedziała, po czym spojrzała na mnie, schowałam się za mamą.
           - Nie chcę zostać z tą dziwną panią, chce do taty - zawyłam.
           - Hej - powiedziała mama, klękając przy mnie - poczekaj tutaj na mamę, zaraz przyjdzie i pójdziemy razem do taty - znów ten sztuczny uśmiech. Kiwnęłam niechętnie głową.
           - To co kochanie, chcesz może porysować? - powiedziała pielęgniarka wychodząc do mnie i wyciągając rękę, chwyciłam ją niechętnie i poszłam za kobietą. Oglądnęłam się ale mama gdzieś zniknęła. - Proszę tu masz kredki, a tu kartka - uśmiechnęła się. - To rysuj tu sobie grzecznie, zaraz przyjdę.
           Kiedy tylko pielęgniarka zniknęła, zerwałam się z miejsca i pobiegłam tam gdzie wcześniej stała mama. Rozglądnęłam się i zobaczyłam, że jedne drzwi są uchylone, a przez szparę widać było sukienkę w kwiatki, którą miałam na sobie, moja matka. Pobiegłam tam i weszłam cichutko do środka. Moja mama siedziała zalewając się łzami, siedziała koło łóżka, na którym leżał bez ruchu tata.
           - Mama? - spytałam, zdezorientowana. Kobieta odwróciła się i spojrzała na mnie oczami przepełnionymi bólem - coś się stało papie?
           - Uni nie powinnaś była przychodzić - powiedziała tylko, powstrzymując się od szlochu. Cały makijaż został zmyty i pozostawił zacieki na policzkach. Zeszła z krzesła i kucnęła, obejmując mnie. Przycisnęła moją głowę do swojej piersi i powiedziała z trudem - widzisz, tata odszedł.
           - Jak odszedł? Zostawił nas? Wróci tak?
           - Widzisz córeczko on nigdy nie wróci, jego już tutaj niema jest w niebie i spogląda na nas z góry.
           - Tata nie żyje? - spytałam, a głos mi drżał. Matka zamiast odpowiedzieć rozpłakała się. Do oczu zaczęły napływać łzy. - Tata nie mógł nas zostawić - zawyłam i wyrwałam się z uścisku mamy, podbiegłam do łóżka ojca, wdrapałam się na nie niezgrabnie i potrząsnęłam nim. - Papa obudzi się, proszę nie zostawiaj nas - krzyknęłam.
           Pielęgniarki zaalarmowane hałasem błyskawicznie wleciały do pokoju i widząc mnie, próbującą obudzić trupa, złapały mnie z zamiarem odciągnięcia, ale gryzieniem i kopniakami uwalniałam się z ich uścisków.
           - Nie - krzyczałam - zostaję z tatą on się zaraz obudzi, nie chcę zostawcie mnie - łzy przesłaniały mi widok, widziałam tylko zarysy. Dopiero po pół godzinie udało się mnie odciągnąć od ojca, mimo to cały czas płakałam. Przez następne kilka lat nie potrafiłam się pogodzić z tym i zamknęłam się w swoim świecie, do którego nikt nie miał dostępu. Otworzyłam się dopiero kiedy dołączyłam do Fairy Tail.


The end
------------------------------------




Tym postem zakończyliśmy specjale mam nadzieję, że się
wam spodobają. Chciałam podziękować wszystkim moim
czytelnikom i te posty są zadedykowane dla was. Patrząc na
 pierwszego posta w kółko powtarzam sobie, że to nie ja
napisałam o.O Jestem jeszcze w szoku po napisaniu go
nie przypuszczałam, że napisze coś takiego. Życzę 
miłego dnia i czekam na wasze komentarze.
^v^

3 komentarze:

  1. Biedna Uni! Strasznie mi jej żal. Aż się łezka w oku zakręciła. Czekam na więcej. I jeszcze chciałam spytać. Czy ty aż tak bardzo lubisz używać motyw, w którym jestem niska i ciapowata, ( nie, żeby to odbiegało od prawdy, no ale ) Tym razem ci łaskawie wybaczę, a w przeprosiny dodasz jutro jakiś ciekawy rozdzialik ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna współczuję jej :(. Świetnie to wymyśliłaś. Pozdrawiam i zapraszam do mnie papatki Lucy-nemu. :D;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Serek dziękuje za napisanie posta specjalnie dla niej. Ale przewszłaś samą sierbie tymi dwoma postami. Dziękuję za wyjaśnienie przeszłosci Uni.

    OdpowiedzUsuń