czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział 32: "Prawdziwa twarz i... spotkanie"

       Zu! zawołał Helicanine, powalając kolejnego przeciwnika na pewno wiesz gdzie mamy iść? spytał z powątpiewaniem.
       Wiem doskonale nam każdy kąt tej budy odparłam zgarniając grzywkę z oczu, po raz ęty. Białej gorączki dostawałam z tymi kłakami. Kolejna osoba rzuciła się w moją stronę, walnęłam ją w brzuch z taką siłą, że osunął się na kolana plując krwią. Nie zabijam ich tylko ogłuszam nie jestem mordercą.
        Znajdowaliśmy się w wąskim korytarzu z łukowatym dachem i kamiennymi ścianami, w jednym miejscu sufit wznosił się, właśnie to miejsce było najbardziej oświetlone, ponieważ znajdował się tam wielki witraż. Z drzwi znajdujących się prawie wszędzie wysypywało się coraz więcej ludzi, którzy widząc intruzów atakowali bez zastanowienia. Powaliłam jeszcze kilku i już wściekła na maksa z powodu swoich włosów, złapałam za nie i jednym płynnym ruchem odcięłam przeszkadzające mi grzywkę.
        Co ty robisz to nie czas na poprawianie wyglądu warknął zielony kot, po czym do moich uszu dobiegł czyiś krzyk.
         A ty mógłbyś tak nie hałasować mruknęłam z dezaprobatą widząc mężczyznę trzymającego się za nogę, która krwawiła obficie. Zamiast tak się nad nimi znęcać wystarczył by jeden porządny cios, żeby był nieszkodliwy.
         Zajmij się lepiej sobą odparł wkurzony i rzucił się na kolejną osobę.
         Mijały minuty, a przeciwników było coraz więcej, złapała mnie już lekka zadyszka, Helicanina też, mieliśmy kilka zadrapań, oraz skaleczeń. W końcu zdecydowałam przysunęłam się bliżej kota i przekazałam telepatycznie.
         Leć po mistrza powiedziałam powalając kolejnych trzech.
         Ale co z tobą? spytał z nutką troski nie, żebym się martwił czy coś, ale Uni... dodał bez przekonania.
         Znamy się już trochę więc powinieneś wiedzieć, że to dla mnie pestka stwierdziłam lekko rozbawiona.
         Masz rację zgodził się niechętnie.
         Osłaniam cię, a ty leć.
         Kot napiął mięśnie rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze, poszybował wprost do najbliższego źródła światła. W tym czasie powaliłam kilkoro ludzi próbującego go powstrzymać, po chwili po Helicaninie nie było już śladu, a moich uszu dobiegł dźwięk rozbijanego szkła.
         Uśmiechnęłam się szeroko.Złapałam mocniej kose i zrobiłam piruet,wszyscy ustawili się w bezpiecznej odległość by przypadkiem nie dostać się pod ostrze mojej broni. Dzięki temu mogłam pokazać co naprawdę potrafię. Z powodu tego zielonego kota nie mogłam tego zrobić, żeby go nie narażać. Uczyniłam kolejny ruch tym razem zamachnęłam się w taki sposób, żeby zrobić ranę na dłoni. Po chili świeża krew kapała na posadzkę. Jednym płynnym ruchem rozwinęłam wstęgę, która oplatała drzewiec kosy i całą ją pokryłam krwią z rany. Poczułam zmianę jakby nowa energia wstąpiła w moje ciało, czułam się cudownie, lecz mimo to nie radowało mnie to, wręcz przeciwnie.
        - Nienawidzę czarnej magi - mruknęłam. Stałam spokojnie, a pode mną nagle ziemia rozbłysła szkarłatem po czym mym oczom i wszystkich tu obecnych ukazał się pentagram, którego linie były narysowane krwią. Była to magia, która należała niegdyś do Shini-chan, ale teraz jest także moja. dlaczego? Bo ja i ona jesteśmy jednym, wszyscy uważają ją za potwora, Krwawą Mery, która zabijała wszystkich i wszystko, ale to są kłamstwa.
        Jej historia została zmyślona przez ludzi którzy się jej bali i ją zapieczętowali w Sereni, stało się tak ponieważ oprócz Zerefa tylko ona posługiwała się czarną magią, nie dlatego, że to lubiła tylko dlatego, że dostała takich opiekunów. Nigdy nikogo nie zraniła była naprawdę potulna, ale ludzie po tym co zrobił Czarny Mag bali się jej, z tego właśnie powodu była zawsze sama, tylko ona i jej opiekunowie. Mieszkała spokojnie na odludziu by nikomu nie przeszkadzać. Z czasem zaczęła omijać wszystkich nałogowa i wyrobił się w niej mroczny charakter, ale ona zawsze tylko groziła, zabijała wzrokiem, lecz  nigdy nie zrobiła nikomu krzywdy. Może wygląda na taką, mimo to pozory mylą.
        To, że jest wśród nas to moja sprawka, ponieważ kiedy ludzie chcący się jej pozbyć źle odprawili rytuał i jej dusza została podzielona na dwie części. Jedną częścią jestem ja Zu, a druga to Shini-chan. Zaczęłam mówić, że to przeze mnie jest tutaj kiedy moja matka była w ciąży i zajmowała się jednym z przywołań, nieświadomie zmieniłam treść formułki, nie wiem jak nienarodzone dziecko mogło zrobić coś takiego, ale przeze mnie ona jest tutaj. Lecz nasze dusze nie mogą się połączyć, na pewno nie teraz. Tej prawdy nikt nie zna. Nikt prócz mnie.
        Pentagram zaczął się rozrastać obejmując coraz większy obszar i ludzi. Kiedy wszyscy już się w nim znaleźli powiedziałam, spokojnie:
        - Zamroź - momentalnie wszystko zmieniło się w lód. Pokrył ludzi, ściany, podłogę, najróżniejsze przedmioty dosłownie wszystko, oprócz jednej osoby stojącej pośrodku tego wszystkiego, białe włosy opadały na jasne czoło, a w ręku trzymała kose.
        - Nie mogę zemdleć, nie teraz - szeptałam lecz czerń zbliżała się nieubłaganie. Oparłam się o ścianę, łapiąc łapczywie powietrze. Taki stan nie spowodowała utrata energii magicznej, lecz choroba. Jestem poważnie chora już dawno powinnam umrzeć, niestety magia płynąca w moich żyłach nigdy na to nie pozwoli, póki nie utracę jej zbyt wiele. Teraz właśnie wykorzystałam 1/4 moich zapasów, normalnie każdy by nie wytrzymał tego zaklęcia, ale nie ja, posiadam tyle magi ile Mira, Erza i Makarov razem wzięci, wiem to jest bardzo dużo, ale w moim wątłym ciele znajduje się tego tyle, niemożliwe? a jednak.
        Moją chorobę zatrzymuje magia, a utrata znacznej części może spowodować, że zemdleję, jeżeli wykorzystam większość to jest pewne iż nie dożyję ranka. Moje zaklęcia zabierają bardzo dużo tej cennej energii dlatego zawsze wykorzystuje je w ostateczności.
        Po chwili u mojego boku pokazała się czarna kotka.
        Zu powiedziała zatroskana lepiej użyj uwolnienia także na mnie.
        - Nie jeszcze nie - wysapała z trudem, siadając. - Przypilnuj mnie chwilę muszę odpocząć - poprosiłam. Nie wiem jak długo siedziałam, nie spałam byłam całkowicie skupiona na otaczającym mnie świecie. Po jakimś czasie mój oddech się uspokoił wszystko przeszło więc mogłam bezpiecznie wstać i iść dalej, pośród tego "lodowego królestwa".
       Szłam właśnie schodami do góry, ciągnęły się chyba w nieskończoność. W końcu przede mną zamajaczył normalny grunt. Już miałam ostatni raz unieść nogę kiedy Shini-chan zawołała:
       Uważaj  momentalnie rozglądnęłam się w około, szukając wzrokiem jakiegoś przeciwnika. Nagle z mroku przede mną wystrzelił ciemny promień, mało widoczny w tych egipskich ciemnościach. Nienawidziłam tego miejsca tutaj zawsze jest ciemno i ponuro. Odskoczyłam w bok, lądując na kolanie. Po chwili kolejny płomień i znów.
       Wkurza mnie to mruknęłam do Shini-chan.
       Mnie też odpowiedziała.
       Czuć było, że to inny rodzaj przeciwnika, teraz tak łatwo mogło mi nie pójść.
        - Moka uwolnienie - szepnęłam, kotka, która cały czas była koło mnie, zmieniła się w obszerny płaszcz, z szerokim kapturem. Założyłam go pasował idealnie, był cały czarny i zakrywał całe moje ciało, przypominałam prawdziwego Boga Śmierci. Odbiłam się od ziemi i zniknęłam dosłownie, nie przyśpieszyłam tylko zniknęłam,i pojawiłam się niedaleko mojego przeciwnika. Na tym polegała specyfika tego ubrania, otwierałam coś na wzór portalu widocznego tylko mnie i moim opiekunom przez co mogłam przemieszczać się o 200m w każdą stronę z miejsca, którego stoję. Była to magia zabierając bardzo mało energii dlatego mogłam używać tego do woli.
       Nie widziałam moich przeciwników zbyt dobrze tylko jakieś zarysy. Raz mijała mnie czarna kula ognia, a za drugim razem biała, dopiero kiedy się do nich zbliżyłam zobaczyłam, że jest ich dwóch. Widziałam ich kształt z daleka, pojawiłam się koło wysokiego blondyna i zadałam mu cios w kark, był zbyt zaskoczony tym co się właśnie stało, żeby mnie zablokować. Jego znajomy był bardziej rozgarnięty i zablokował drzewiec kosy zanim uderzyła tamtego powodując utratę kontaktu z rzeczywistością.
       Znów zniknęłam i pojawiłam się dalej od nich. Niestety nie spodziewałam się jednego, że ktoś zapali wazy wypełnione łatwo palą substancją. Nagła jasność sprawiła iż moje oczy zakuły boleśnie i musiałam je zamknąć, zbyt długo byłam w ciemności, już dawno mój wzrok odzwyczaił się od światła.
       Moi przeciwnicy wykorzystując tę chwile dezorientacji ponownie użyli tych płomieni, nie zdążyłam odskoczyć, ale dzięki Bogu, że założyłam wcześniej ten płaszcz, nie działała na niego magia, no prawie, wszystko ma swój limit. Kiedy skończyli swój atak, jeden z nich wyskoczył nade mną i krzyknął:
       - Pięść Białego Smoka - nie uderzył mnie tylko dzięki mojej szybkiej reakcji momentalnie użyłam przeniesienia i znalazłam się daleko od nich, by uspokoić oddech. Czekaj stop, stop ja go przecież znam to najnormalniej w świcie jest Sting Eucliffe z mojej klasy. Przeniosłam wzrok na drugiego przeciwnika i moje serce przyśpieszyło, a nogi miałam jak z waty. To nie może być prawda oni w siedzibie Saberthoot? Nie, cofnęłam się o krok. Czego Rogu należy do Saberthoot?



CDN

-------------------------------------------------------

Sorka ludzie, że dopiero dzisiaj no, ale moje zachcianki i tak dalej 
zmieniają się jak pogoda jesienią, sama czasem nie
 nadążam ^u^ No po prostu Uni-chan powiedziała mi ciekawą rzecz 
na temat  Junjou Romantici(dzień w dzień się samej siebie pytam 
"Boże co ja oglądam" mimo wszystko oglądam dalej C;)musiałam 
sprawdzić czy to prawda no i jak zaczęłam to skończyć nie mogłam
 aktualnie czeka na mnie druga seria już nie mogę się doczekać *v* 
I wczorajsze zmienianie szablonu na blogu dzisiaj dokańczałam,
bo wczoraj się nie wyrobiłam z tym wszystkim. Dedykacja dla Uni-chan 
za dedykację dla mnie *v* Trzymajcie się ludzie i do zobaczenia przy
 następnym poście
^v^

4 komentarze:

  1. No szablonik ładny, ładny, ci powiem. xD A rozdział. Wciąga dużo akcji, poznałam magię Zu i oczywiście zaskakująca końcówka. Czekam na więcej, a ponieważ nie było Cię dzisiaj w szkole przekazuję, że jutro zdjęcia klasowe. Życzę weny, czasu i chęci. ^^ To do soboty

    OdpowiedzUsuń
  2. "- Nienawidzę czarnej magi - mruknęłam." Jak ja się przy tym uśmiałam xD Wprost słyszę ten głos.. ^^.
    Szablon niezły, tylko zielonego dopisku nie widać zbyt wyraźnie, lekko się zlewa z tłem. Albo to tylko moje paczadła są już za słabe. Trza wymienić...
    Rozdział genialny, Serek luuuubi jatki xD A poznanie prawdziwej mocy Zu i powodu przebywania tutaj Shinigami to już w ogóle było świetnie wyjaśnione. ^^.
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  3. I dotarlam do konca!! Jestem z siebie dumna ;D siedxialam przez pol nocy ale warto bylo ;D
    Masz fajne, ciekawe pomysly (czasem mroczne :D), lekki styl i doslownie pochlonelam to za jednym zamachem ;D
    Rozczarowalam sie jedynie tym ze Gdy skonczylam ten rozdzial okazalo sie ze nie ma wiecej :P
    Bede regularnie Cie odwiedzac ;) pozdrawiam serdecznie ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Ok, wreszcie dotarłam do twojego bloga :D

    1) Sting i Rouge wrócili! :D I wyszło szydło z worka. Biedna Zu, będzie jej ciężko walczyć z Rougem (nie wiem czy dobrze odmieniłam!)

    2) Kosa Zu rządzi! ^^ Dobrze, że nikogo nie zabija, nie widzę jej w roli mordercy xD

    3) Zaciekawiła mnie ta Krwawa Merry :] Potrafisz zaintrygować czytelnika :D Szacunek!

    4) Uwielbiam opiekunów Zu! *p*

    5) Widzę zmianę szabloniku :D Tylko ta czcionka >.< Wybacz, ale mogłabyś zmienić kolor? Pewnie mnie pociachasz tą kosą, ale źle mi się to czyta.

    Ogółem rozdział mi się podobał, błędów nie znalazłam tak wiele. Akcja staje się coraz ciekawsza i intrygująca :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń