czwartek, 18 października 2012

Rozdział 17: "Ach ten Natsu, Nowi znajomi, Sny i nieproszeni goście"

          - Pokaż ten adres - powiedziała Uni. Szliśmy właśnie do hotelu, gdzie mieliśmy się spotkać razem z Erzą. Do Synogi przyjechaliśmy dwie godziny temu i już dawno powinniśmy być w hotelu.
          - Zaraz powinniśmy dojść - odparł Gray.
          - Ja uważam inaczej - mówiła, wyrywając mapę i karteczkę z adresem chłopakowi.
          - Ej... - zawył i miał zamiar odebrać jej to co zabrała, ale powstrzymałam go.
          - Spokojnie nich zerknie, może w końcu zamiast błądzić to dojdziemy do tego hotelu. On popatrzył na mnie z wyrzutem.
          - Czyli ty też uważasz, że nie radze sobie z czymś tak prostym.
          - Nie, chodzi mi o to, że jeżeli zaraz się nie położę to będziecie mnie nieść.
          - A po co mielibyśmy cię brać, zostawilibyśmy cię i problem z głowy - odparła Uni i razem z Grayem zaczęli się śmiać.
          - To nie jest śmieszne - powiedziałam, ale przyłączyłam się do nich. Kiedy już nam przeszło, spytałam. - Tak w ogóle to, gdzie jest Natsu i Happy? - oni popatrzyli się po sobie.
          - Nie wiem, był tu z nami niedawno.
          W tedy zza rogu usłyszeliśmy potworny wybuch i tumany dymu. Z zaciekawieniem patrzyliśmy co się stało, gdy zza zakrętu wyleciał Natsu z Happym, ledwo nadążającym za nim. Kiedy nas minął krzyknął:
          - Wiejcie - i poleciał dalej.
          Nie wiedząc co się dzieje popatrzyliśmy z powrotem w miejsce, z którego wybiegł. Nie musieliśmy się długo zastanawiać o co mu chodziło, bo po chwili z małej uliczki, którą biegł wcześniej, wyleciała cała chmara ludzi z widłami, grabiami i najróżniejszą bronią palną. Gdy nas zobaczyli, powiedzieli coś i rzucili się pędem w naszą stronę, ale wnioskując po odgłosach jakie wydawali nie byli przyjaźnie nastawieni. Dlatego też odwróciliśmy się jak jeden mąż i ile tylko sił w nogach pognaliśmy za Natsu.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------

           W końcu go dogoniliśmy i zdołaliśmy się schować w jakimś bliżej nieznanym miejscu.

           Zdyszana odwróciłam się i myślałam, że nogi się pode mną ugięły, kiedy zobaczyłam mężczyznę mającego co najmniej dwa metry wzrostu oraz z głową zgoloną na "zero"(ach ten błysk łysiny kiedy światło się w niej odbijało xD). Bramkarz popatrzył się na nas spode łba i powiedział:
           - Co wy tutaj robicie dzieciaki.
           - Trochę się zgubiliśmy i tak przez przypadek tu weszliśmy, ale już pójdziemy - odparłam, zerkając za ochroniarza. Zdążyłam zobaczyć długą czerwoną kanapę i kilka głów wystających ponad jej oparcie. Cały pokój pokryty był szkarłatem tapety, drzwi, puszysty dywan, a nawet panele były czerwone.
           - Co się tam dzieje? - spytał ktoś władczym głosem.
           - Nic panie, to tylko jakieś dzieciaki zabłądziły i już wychodzą - odparł bramkarz.
           - Ach tak - znów ten głos. Następnie zaszeleścił materiał i ktoś wstał z kanapy. Podszedł do ochroniarza i stanął koło niego. Był to młody mężczyzna o krótkich blond włosach i zielonych oczach, choć z tego co wiem takie połączenia są niemożliwe. Był on naprawdę przystojny, a długie, kolorowe kimono, sprawiało, że miało się wrażenie iż rozmawiamy z bogiem. Sprawiał wrażenie osoby dumnej, a w oczach błyskały figlarne iskierki. Patrzył po kolei na każdego z nas, a my nie mogliśmy oderwać wzroku od niego.
           - Co was tu sprowadza? - spytał nas cudownym, uwodzicielskim głosem. Nikt nie mógł wydobyć z siebie głosu. Dopiero po chwili udało mi się odpowiedzieć na jego pytanie.
          - Goniło na parę ludzi i po prostu wpadliśmy tu, żeby się ukryć.
          - Mmmm... rozumiem, może zechcecie się rozgościć? - powiedział do mnie, ale cały czas przyglądał się Uni. Ona po chwili odwróciła wzrok cała czerwona.
          - Nie, musimy już wracać - odparłam, choć wbrew swojej woli.
          - Naprawdę - jego głos przypominał głos zawiedzionego małego dziecka.
          - Tak już musimy iść - odparli jednocześnie Natsu i Gray, łapiąc mnie oraz Uni za kark, następnie siłą wyciągając stamtąd. Przez pewien czas ciągnęli nas tak, mimo iż się wyrywałyśmy i darłyśmy.
          - Co wy durnie robicie - wrzasnęła Uni, kiedy nas postawili.
          - Jeszcze troczę, a bym zaczął rzygać od tych jego amorów - odparł Gray.
          - A wy parzyłyście na niego maślanymi oczami i jeszcze trochę, a zaczęłybyście się ślinić - dodał Natsu.
          - Nieprawda to, to ... - powiedziałam zmieszana i razem z Uni już nic nie mówiłyśmy tylko szłyśmy za nimi. 
          Po jakichś 10 minutach doszliśmy do hotelu gdzie czekała na nas znerwicowana Erza. Po kazaniu z jej strony, zeszliśmy na kolację, Natsu jak zwykle wziął górę jedzenia, i poszliśmy się położyć. Ja dzieliłam pokój z Uni i Erzą, a chłopaki zostali zmuszeni do spania w jednym pokoju, do czego nie bardzo się kwapili, ale dzięki perswazji historyczki udało im się.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------

          Zimno pomyślałam. Było rano, chyba w tym miejscu nie ma okien, więc nie mam pojęcia. Obudziłam się tam gdzie zawsze w ciemnym kącie, równie mrocznego pokoju. Leżałam na niewielkim materacu, z którego każda sprężyna wbijała mi się w plecy. Okryta byłam cienkim kocem, a oprócz tego miałam na sobie bardzo stare, przetarte spodnie i dziurawą oraz brudną koszulkę.

          W odległym kącie leżało dwoje zwierzą, jedno małe czarne, drugie duże białe, obydwoje nie dawali żadnych oznak życia. Patrzyłam na nich, a łzy zaczęły mi spływać ciurkiem po policzkach. Ledwo się ruszałam, ponieważ całe moje ciało było pokryte świeżymi strupami, ale to i tak mi nie przeszkadzało. Zaczęłam się czołgać do bezwładnych ciał, zaległych na drugim końcu pomieszczenia. Nie bardzo zwracałam uwagę na to, że przy każdym moim ruchu strupy pękają i krew zaczyna wypływać z ran od nowa. 
           Będąc już prawie przy nich, drzwi się otworzyły i do pokoju wleciało parę osób. Złapali mnie pod ręce, po czym jeden z nich wyjął strzykawkę od długiej, cienkiej i bardzo ostrej igle, i zrobił mi zastrzyk. Nie dałam rady się przed tym obronić. Po chwili lek zaczął działać i zasnęłam.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------

           Obudziłam się, podobnie jak wczoraj, zlana potem i podniosłam się z łóżka. Podeszłam do lodówki wyjęłam puszkę coli i zaczęłam pić, rozglądając się po pomieszczeniu. Pierwsze co wpadło mi w oko to, to, że okno jest otwarte mimo, iż go nie otwierałyśmy, a po drugie ktoś stał nad łóżkiem Erzy z krótkim sztyletem w ręce. Puszka wypadła mi z ręki. Hałas sprawił, że zamaskowany osobnik odwrócił się w moją stronę i pobiegł gotowy do ataku.

           Spanikowana wzięłam do ręki cokolwiek co znajdowało się najbliżej i kiedy włamywacz był na tyle blisko, zamachnęłam się i walnęłam go, co się okazało, czajnikiem elektrycznym. Mój przeciwnik padł jak długi, ale odgłosy walk obudziły też moje śpiące sąsiadki, które teraz stały koło zamaskowanego mężczyzny.
           - Nieźle oberwał - pochwaliła mnie Uni patrząc na ogromnego guza znajdującego się na czole złoczyńcy.
           - Ale któż to jest? - spytała Erza ściągając kominiarkę...


CDN



-------------------------------------------------------


Jak widzicie jeszcze żyję, ale przepraszam,
 że dopiero dzisiaj pojawia się wpis.
Tego posta dedykuję Chan Lee,
za jej złote rady ;}
Oraz opis strzykawki specjalnie dla Uni,
 mam nadzieję, że się spodobał ;P
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
^v^

1 komentarz:

  1. Nienawidzę Cię!!! Dobrze wiesz co sądzę o iiiiigłach. No, ale po za tym to rozdzialik był spoko, a jak Uni się zaczerwieniła to ohohhoh. I kiedy Uni w końcu pokaże swoją magię, bo czekam, czekam niecierpliwie.

    OdpowiedzUsuń