Z korytarza dobiegło nas wołanie Miry:
- Proszę pani, proszę tam nie wchodzić.
- Kim pani jest i co tutaj robi - spytał Macarov.
- Nazywam się Dina Wiss, jestem matką Zu - powiedziała kobieta.
- Cooo...?! - krzyknęli wszyscy na raz.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szatynka opowiadała o tym jak musiała mnie zostawić, bo nie dawała sobie rady, nie miała pieniędzy została wyrzucona z mieszkania itd. Słuchając ją miałam wrażenie, że to co mówi to kłamstwo. Była sceptycznie do tego nastawiona, a kiedy spojrzałam na pozostałych, oprócz Erzy, to wręcz zalewali się łzami, nad jej dawnym życiem.
- Tak, więc usłyszałam od paru znajomych, że ją tu znajdę i najszybciej jak to było możliwe, przybyłam. - Podleciała do mojego łóżka i przytuliła, przy okazji dusząc swoim, jakże ogromnym biustem. Wszyscy, prócz szkarłatnowłosej, patrzyli na tę scenę ze wzruszeniem. Kiedy kobieta mnie puściła, zaczęłam łapać łapczywie powietrze.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Właśnie w ten sposób znalazłam się w tym aucie. Jechałam czarnym bmw. Siedziałam na środkowym siedzeniu, a koło mnie siedziało dwóch napakowanych mężczyzn, którzy starali się pozbawić mnie oddechu "atakiem z dwóch stron". Dopiero co mi się udało uciec od miażdżącego uścisk piersi tamtej kobiety, a teraz znowu ktoś mnie przydusza jęknęłam.
Nie wierzyłam kompletnie w historię Diny, która i tak okazała się kłamstwem. No bo pomyślcie skąd ona wiedziała, gdzie jest siedziba Fairy Tail skoro o tym wiedzą tylko jej członkowie. Nasza rodzina prowadzi coś na wzór poradni i nikt nie wie czym tak naprawdę się zajmujemy. A podobno ona wpadła tam i poleciała do pomieszczenia, o którego istnieniu nawet ja nie wiedziałam.
- Ale naiwniacy, nabrali się na taką starą historyjką - zadrwiła kobieta. Siedziała koło kierowcy. - Jak można być takim głupim hahah...
- Nie wszyscy są na tyle głupi - mruknęłam.
Jechaliśmy spokojnie, do póki jakieś auta nie zaczęły trąbić. Jeden z bodygardów odwrócił się by zobaczyć o co chodzi, przy okazji wgniatając mnie w siedzenie.
- Gonią nas - powiedział mięśniak siadając tam, gdzie wcześnie.
Zaciekawiona odwróciłam się jak bardzo mogłam i o mało co nie posiadałam się ze szczęścia, kiedy zobaczyłam Erze wraz z Grayem i Natsu na bagażniku dużego dżipa, którego prowadziła uradowana Mira. Nie żeby mi coś zrobili złego, no ale kto lubi być duszony przez 200 kg mięsa. Tak w ogóle to co tu się dzieje, najpierw próbują mnie zabić, później znęca się nade mną starsza pani, następnie chcą mnie porwać i teraz to.
Porwać... czego Rogue to zrobił? Dlaczego?
Zanim zdążyłam jeszcze bardziej rozczulić się nad tym tematem. Naszych uszu dobiegł dźwięk pękającej gumy i samochód zaczął się dziwnie zachowywać. Kierowcy, po potwornych zmaganiach z samochodem, w końcu udało się bezpiecznie zaparkować na poboczu. Wszyscy wysiedli na pobocze i przygotowywali się na przybycie moich przyjaciół. Kiedy oni się tym zajęli ja próbowałam umknąć z pojazdu przez drugie drzwi, ale przeszkodziła mi w tym Dina.
- A ty dokąd? kochanieńka - złapała mnie za nogę i siłą wytargała z auta. Stanęła twarzą do "grupy ratunkowej" złapała za włosy boleśnie targając je do góry i przyłożyła mi sztylet do szyi. - Radzę wam tam zostać, jeżeli chcecie ją żywą - krzyknęła.
- Mam tego dość - wrzasnęłam. Wszyscy zszokowani popatrzyli na mnie - nic tylko ostatnio ktoś mnie porywa i tak dalej. Mam dość. - Zamachnęłam się nogo i trafiłam w krocze Diny, ona puściła moje włosy i upadła na ziemie zwijając się z bólu, a z głowy spadła jej peruka odsłaniając łysą głowę. Wściekła i zdziwiona popatrzyłam na to i zaczęłam się śmiać.
Jej kamraci popatrzyli tylko po sobie i próbując zapanować nad chichotem. Diana wstała wściekła z ziemi i popatrzyła na mnie morderczym wzrokiem. Jej makijaż, o ile tak można nazwać kilka wściekle kolorowych kresek na twarzy, rozmazał się ukazując męskie rysy twarzy, a piersi przekrzywiły się(ja to pisze? O.o). Nikt już nie potrafił zachować powagi w obliczu tej "bogini piękności".
Wstała, a raczej wstał z ziemi, podniósł perukę i założył ją na głowę, to nic, że była rozczochrana i przypominała raczej włosy najeżonego kota niż ludzkie. Z oczami pełnymi wściekłości sięgnął za koszulkę i wyją długą, smukłą katanę w pochwie, ale gdzie on ją zmieścił to nie wiem. Chwycił za rękojeść i powolnym ruchem wyciągnął, lecz nie dane mu było zadać jakikolwiek cios, gdyż Natsu powalił transwestytę kopniakiem w twarz. Dina, czy jak mu tam było, leżał na ziemi jęcząc, że nas kiedyś zabije.
- Niezły cios - pochwalił mnie Gray.
- Dzięki.
I tak oto cali i zdrowi wróciliśmy do domu.
CDN
-------------------------------------------------------
Tak wiem krótki, ale nie miałam zbyt wiele czasu,
to wszystko przez "Bleacha", no ale jak można
sobie odmówić oglądania tak świetnego anime.
Jeszcze muszę się pochwalić, bo wiem, że Uni - chan
tego nie zrobi no, ale jestem taka dumna z niej.
Otóż nasz kochana pisareczka zdobyła wszystkie punkty
na olimpiadzie z matematyki, jestem taka dumna z
niej, że nie mogłam się powstrzymać od napisania tego.
Pozdrawiam wszystkich czytelników.
Zu - chan ^v^
Jakie świetne , pisz dalej , bo nie mogę wytrzymać xD Pozdrowionka Lucy-nemu.
OdpowiedzUsuńWszystkie punkty? (pada na twarz przed Uni - bądź moim mentorem xD)
OdpowiedzUsuńNie no, to wspaniały wynik! Ja bym pewnie 2 punkty zdobyła, ale kij z tym xD
Rozdział boski, ta Zu to ma życie. Co chwila ją porywają xD
Czekam na nowy rozdział i pozdrawiam :D