czwartek, 4 października 2012

Rozdział 4:"Inicjacja i chęć mordu"



Cześć ludzie mam nadzieje, że przeczytacie ten rozdział mimo, iż poprzedni był... dziwny.Ten będzie(mam nadzieję)miły i zabawny, a także wyjaśni zawiłą fabułę tamtego. 

^v^

----------------------------------------------------------------------------------------------------------


              Obudził mnie cichy szelest i piękny zapach pieczonego kurczaka. Mimo, że już nie spałam dalej miałam zamknięte oczy, gdyż to miękkie łóżko na którym leżałam sprawiało wrażenie jak bym się w nie wtapiała, a dzięki mięciutkiej i leciuteńkiej pierzynie, w którą byłam otulona, było mi cieplutko, aktualnie jest druga połowa jesieni i dni są chłodniejsze, dlatego też nie chciałam wstać.
              Czekaj chwilkę od kiedy to ja mam takie kochane łóżko i pierzynę? podszepnął mi głosik w mojej głowie. A czy to ważne? spytałam. Tak wspominając wczorajszy dzień. Wczorajszy dzień?.
               Właśnie teraz zwaliła się na mnie kaskada wspomnień, jak kubeł zimnej wody. Pobudzona już na maksa, zerwałam się tak, że siadłam na łóżku. Tylko mój plan nie przewidział jednego, iż w rogu mojego posłania będzie ktoś siedział. Przez przypadek podczas próby błyskawicznego siadnięcia, zahaczyłam o ową postać, przez co zaplątałam się w kołdrę(nie wiem jakim cudem to zrobiłam, ale z moim talentem wszystko jest możliwe)i spadłam z łóżka razem z nią.
               - Ała... - usłyszałam delikatny, kobiecy głos.
               Trochę zdezorientowana próbowałam się wyplątać z pierzyny, ale moje próby kończyły się klęską.
              - Pomogę - powiedziała ta sama kobieta z lekką nutką rozbawienia w głosie.
              Tak więc wspólnymi siłami udało nam się pozbyć morderczego przykrycia. Byłam bardzo wdzięczna kobiecie za pomoc.
              Była to średniego wzrostu, szczupła białowłosa o naprawdę miłej i pięknej twarzy(czego nie można powiedzieć o mnie). Jej uśmiech sprawiał, że zapomniałam na chwilę o wczorajszych przeżyciach. Miała na sobie czerwoną sukienkę z różową kokardką na piersi i biodrach. 
               Trochę mnie zamurowało przez jej urodę i patrzyłam się w nią przez chwile z otwartymi ustami. Ona popatrzyła się na mnie swoimi fiołkowymi oczami, uśmiechając się życzliwie.
               - Jestem Mirajane - przedstawiła się wyciągając w moją stronę dłoń. Dopiero wtedy się opamiętałam.
               - Zu... przepraszam za to, że spadłaś na ziemię i dziękuje za pomoc z kołdrą - leżała ona teraz niewinnie na łóżku, popatrzyłam się na nią morderczym wzrokiem i wymamrotałam pod nosem - jeszcze się policzymy.
                - Nic się nie stało rozumiem co czujesz - trochę się zdziwiłam tą wypowiedzią, ale nie chciałam poruszać tego tematu - a tak w ogóle to ja muszę iść po naszego mistrza i przy okazji przyniosę ci coś do jedzenia i na gardło. - Mrugnęła do mnie i wyszła z pokoju.
                Właśnie zdałam sobie sprawę, że mój głos zmienił się trochę i pobolewał przy mówieniu. Co się dziwić w końcu wczoraj wydarłam się za wsze czasy pomyślałam.
                W czasie kiedy czekałam aż wróci Mirajane rozglądnęłam się po pokoju, w którym się znajdowałam. Był nie duży ze ścianami wytapetowanymi tapetą w kolorowe kwiatki. Na ziemi leżał czerwony dywan. Duża szafa stała niedaleko biurka, na którym stał wyłączony laptop. Laptop!, komputer moja miłość, ukochany, którego nie mogłam dotknąć przez dwa dni, DWA DNI! Mój rekord niedotykania go wynosił: kilka godzin podczas snu i w szkole przez większość lekcji(ale nie przez wszystkie)został dzisiaj pobity. To jest nie do pomyślenia.
                Moje rozmyślania na temat poważnych spraw został nagle przerwane, przez głosy na korytarzu. Odwróciłam się(niechętnie odrywając wzrok od laptopa <3)i spojrzałam na Mirajane wchodzącą do pokoju z tacą, na której znajdował się kurczak od którego, aż ślinka ciekła i kubek z niezidentyfikowanym napojem. Dziewczyna podeszła do małego stoliczka znajdującego się na środku pokoju i zostawiła tam posiłek.
                 Kobieta wycofała się z pokoju, odsłaniając przy tym małego starszego pana którego wcześniej nie zauważyłam i dziewczynę z długimi brązowymi włosami zaplecionymi w warkocz.
                 Usłyszałam jakieś dziwne odgłosy na korytarzu, jak by trzepot skrzydeł i nagle do pokoju wleciało jakieś dziwne furo z białymi skrzydłami. Dopiero kiedy wylądowało mogłam zobaczyć że to zielony kot z czerwonymi oczami. Trochę mnie zamurowało, ale po prostu go olałam skupiając się na stojących przede mną osobach.
                 - Jestem Macarov szef Fairy Tail, ale wszyscy mówią do mnie staruszku lub mistrzu - powiedział starszy pan uśmiechając się. - Mirajane już chyba poznałaś, więc nie będę jej już przedstawiać. - Wskazał teraz dziewczynkę stojącą obok niego, miała ona trochę dziwny wyraz twarzy jak by pogarda i rozbawienie. - To jest Uni, niech cię nie zwiedzie jej wygląd może i zdaje się być zaledwie 10 letnią dziewczynką, ale tak naprawdę już jej 18-nastka stuknęła.
                - Miło mi. - Powiedziałam niepewnie, dalej zastanawiając się o co tu chodzi.
                - Chciałem cię przeprosić za wczoraj, ale to już taka tradycja, że każdy przyszły członek musi przez to przejść.
                - Nie bardzo rozumiem. - Powiedziałam, a mój opóźniony umysł dopiero skojarzył nazwę Fairy Tail. Przecież to jedna z czterech największych mafijnych rodzin, więc jaka inicjacja, jaki nowy członek. Chcecie mi powiedzieć, że ci ludzie należą do mafii i mnie też chcą do niej zwerbować. Co robić ?- mimo, iż coraz bardziej czułam się skołowana i wydawało mi się, że tracę grunt pod nogami, to starałam się nie pokazywać im tego, a to jest jedna z rzeczy którą potrafię bardzo dobrze wykonać.
                - Otóż każdy z członków naszej rodziny musiał przejść podobny test, polega to na tym żeby pokazać coś czego boi się najbardziej na świecie i zobaczyć jego reakcję.
                - A jaki w tym sens ?
                - Każda mafijna rodzin przyjmując jakiegoś członka robi mu test czy się nadaje czy też nie, u nas każdy kto zostanie przez nas wybrany nie musiał czegoś takiego robić, ale żeby nie sprawiać wrażenia, że nasza rodzina jest słaba i werbuje byle kogo musimy przynajmniej udawać. Dlatego też zaczęliśmy robić coś takiego, aby zamiast sprawdzić przyszłego członka, to mieć z niego ubaw.
                Teraz to mnie dopiero zamurowało to wszystko tylko dlatego żeby się trochę pośmiać co to za chora rzecz? 
                - A ty byłaś na razie najśmieszniejsza ze wszystkich członków których inicjację oglądałam - stwierdziła Uni uśmiechając się szyderczo.
                 - Ciekawe jak ty wyglądałaś na swojej karzełku? - spytałam, a ona wyraźnie zdenerwowała się tym, jak ją nazwałam i już miała mi odpowiedzieć kiedy wtrącił się Makarov.
                 - Uspokójcie się nie po to tu jesteś żeby się z nią kłócić - zwrócił się do Uni. - A teraz do rzeczy - odchrząknął - otóż chciałem cię zaprosić do naszej rodziny, gdyż potrzebujemy twojej pomocy.



CDN

-------------------------------------------------------


Miruś specjalnie dla ciebie druga dedykacja za to, że 
tyle się naczekałaś na tak nie ciekawe zakończenie jej wczorajszej nocy. 

^v^



3 komentarze:

  1. UBÓSTWIAM CIĘ.!!

    Co więcej stworzyłaś postać na podstawie mnie ( tak podejrzewam) i nawet dodałeś mojego ukochanego wymyślonego zielone kotka ( Czy ma czerwone oczy??)

    Rozdział cudowny, więc błagam cię jako koleżanka z ławki pisz szybciej

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie!
    Co ty mówisz, żaden rozdział nie był "dziwny" ;P
    Podoba mi się jak piszesz, będę tutaj częściej wpadać ^^
    Dodaje twój blog do linek i zapraszam cię na mojego bloga o Fairy Tail:
    chce-tu-zostac.blogspot.com
    Fani Fairy Tail łączmy się!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Po przeczytaniu trzeciego rozdziału troche zwątpiłam, nie wiedziałam co myśleć ale teraz wszystko jakoś się wyjaśniło ^^ I już nie mogę się doczekać następnej notki ;*

    OdpowiedzUsuń