Obudził mnie potworny ból głowy i zimno bijące od kamiennej płyty, na której leżałam. Co ?! Jakiej kamiennej płyty ?. Otworzyłam szybko oczy i próbowałam się podnieść, ale miałam skrępowane ręce i nogi, a usta zaklejone były taśmą klejącą.
Co siędzieje ? zastanawiałam się w myślach, jednocześnie przypominając sobie wczorajszy dzień.
No tak zostałam porwana, ale kto by chciał porywać taką szarą mysz jak ja ?.
W czasie kiedy ja rozmyślałam o takich banałach, wielkie drewniane drzwi znajdujące się na przeciw mnie otworzyły się z piskiem. Widocznie długo nie były oliwione przemknęło mi przez myśl.
Dopiero teraz przyjrzałam się miejscu, w którym byłam. Był to niewielki loch o ścianach ze skały, na których pleśń rozrastała się do nadmiaru wilgoci.
Niska postać w czarnym, zniszczonym płaszczu, "sunęła" w moją stronę.
Gdy ją ujrzałam po karku przebiegł mi zimny dreszcz, ale starałam się nie pokazywać owej personie, że się boję. Dlatego też leżałam dalej patrząc jak postać przybliża się do miejsca, w którym leżałam.
Przez chwilę stała koło płyty, na której ja leżałam. Po chwili zaszeleścił materiał i spod płaszcza wychynęła dłoń o długich kościstych palcach, która wyglądała tak jakby ktoś naciągnął na kości skórę. Zaczęłam mimowolnie spoglądać to na rękę, która przybliżała się do mojej twarzy, to na zakapturzoną postać. Dłoń tej persony była coraz bliżej mojej twarzy, zaczęłam kręcić głową ze strachu, że chce mi coś zrobi, ale ona tylko chwyciła kawałek taśmy znajdującą się na moich ustach i pociągnęła odrywając ją jednym pociągnięciem. Skóra nad wargami zaczęła mnie potwornie piec kiedy taśma została oderwana. Zaczęłam robić dziwne miny, żeby pozbyć się tego dziwnego uczucia.
Odwróciłam się aby podziękować mojemu wybawcy, w tedy jego ręka powędrowała z powrotem, ale nie pod płaszcz tylko złapała za rąbek kaptura i zerwała go jednym szarpnięciem.
Zrobiłam wielkie oczy i moja skóra stała się chyba jeszcze bardziej bledsza niż zwykle, otworzyłam szeroko usta i zaczęłam wrzeszczeć ile tylko sił w płucach, próbując przy tym wyrwać się z krępujących mnie więzów.
Przede mną stała postać z moich najgorszych koszmarów, otóż była to zmasakrowana twarz dziewczynki z "Egzorcyzmów" jedyna z kilku rzeczy przez, którą zaczynam panikować i mogę dostać zawału serca.
Odrażający potwór zaczął przybliżać do mnie swoje łapy. Ja próbowałam rozpaczliwie oswobodzić swoje więzy i... udało się, nie wiem jakim cudem, ale udało się, więzy puściły, mimo iż były grubości kciuka i zostały bardzo mocno zawiązane.
W panice zerwałam się z półki i zrobiłam unik kiedy ten demon próbował mnie złapać, przez co wywaliłam się i obiłam łokieć. Dalej wrzeszcząc w niebo głosy, leciałam przez długi korytarz z niewiarygodnie wypolerowaną posadzką, przez co moje tenisówki ślizgały się we wszystkie strony. Nie wiem jak długo tak biegłam drąc się, ale w końcu złapała mnie potworna chrypa i ból gardła więc przestałam wrzeszczeć, ale dalej biegłam choć mięśnie paliły mnie żywym ogniem.
W końcu nie mogąc już biec stanęłam i odwróciłam się patrząc przez chwile za siebie i upewnić się, że potwór mnie już nie goni.
Wzięłam głęboki wdech by się uspokoić i powoli wypuszczając powietrze odwróciłam się na pięcie za siebie. Ale tam już czekała na mnie kolejna niespodzianka. I to właśnie spowodowało, że nie wytrzymałam i zemdlałam.
A co tam zobaczyłam ?? nie niebyły to nasza znajoma z lochy był to... zombie o wyłupiastych gałach. Jego biała skóra w niektórych miejsca odpadła i odsłoniła zgniłe mięso i ścięgna. Była to druga rzecz, przez którą zaczynam panikować i mogę dostać palpitacji.
No tak zostałam porwana, ale kto by chciał porywać taką szarą mysz jak ja ?.
W czasie kiedy ja rozmyślałam o takich banałach, wielkie drewniane drzwi znajdujące się na przeciw mnie otworzyły się z piskiem. Widocznie długo nie były oliwione przemknęło mi przez myśl.
Dopiero teraz przyjrzałam się miejscu, w którym byłam. Był to niewielki loch o ścianach ze skały, na których pleśń rozrastała się do nadmiaru wilgoci.
Niska postać w czarnym, zniszczonym płaszczu, "sunęła" w moją stronę.
Gdy ją ujrzałam po karku przebiegł mi zimny dreszcz, ale starałam się nie pokazywać owej personie, że się boję. Dlatego też leżałam dalej patrząc jak postać przybliża się do miejsca, w którym leżałam.
Przez chwilę stała koło płyty, na której ja leżałam. Po chwili zaszeleścił materiał i spod płaszcza wychynęła dłoń o długich kościstych palcach, która wyglądała tak jakby ktoś naciągnął na kości skórę. Zaczęłam mimowolnie spoglądać to na rękę, która przybliżała się do mojej twarzy, to na zakapturzoną postać. Dłoń tej persony była coraz bliżej mojej twarzy, zaczęłam kręcić głową ze strachu, że chce mi coś zrobi, ale ona tylko chwyciła kawałek taśmy znajdującą się na moich ustach i pociągnęła odrywając ją jednym pociągnięciem. Skóra nad wargami zaczęła mnie potwornie piec kiedy taśma została oderwana. Zaczęłam robić dziwne miny, żeby pozbyć się tego dziwnego uczucia.
Odwróciłam się aby podziękować mojemu wybawcy, w tedy jego ręka powędrowała z powrotem, ale nie pod płaszcz tylko złapała za rąbek kaptura i zerwała go jednym szarpnięciem.
Zrobiłam wielkie oczy i moja skóra stała się chyba jeszcze bardziej bledsza niż zwykle, otworzyłam szeroko usta i zaczęłam wrzeszczeć ile tylko sił w płucach, próbując przy tym wyrwać się z krępujących mnie więzów.
Przede mną stała postać z moich najgorszych koszmarów, otóż była to zmasakrowana twarz dziewczynki z "Egzorcyzmów" jedyna z kilku rzeczy przez, którą zaczynam panikować i mogę dostać zawału serca.
Odrażający potwór zaczął przybliżać do mnie swoje łapy. Ja próbowałam rozpaczliwie oswobodzić swoje więzy i... udało się, nie wiem jakim cudem, ale udało się, więzy puściły, mimo iż były grubości kciuka i zostały bardzo mocno zawiązane.
W panice zerwałam się z półki i zrobiłam unik kiedy ten demon próbował mnie złapać, przez co wywaliłam się i obiłam łokieć. Dalej wrzeszcząc w niebo głosy, leciałam przez długi korytarz z niewiarygodnie wypolerowaną posadzką, przez co moje tenisówki ślizgały się we wszystkie strony. Nie wiem jak długo tak biegłam drąc się, ale w końcu złapała mnie potworna chrypa i ból gardła więc przestałam wrzeszczeć, ale dalej biegłam choć mięśnie paliły mnie żywym ogniem.
W końcu nie mogąc już biec stanęłam i odwróciłam się patrząc przez chwile za siebie i upewnić się, że potwór mnie już nie goni.
Wzięłam głęboki wdech by się uspokoić i powoli wypuszczając powietrze odwróciłam się na pięcie za siebie. Ale tam już czekała na mnie kolejna niespodzianka. I to właśnie spowodowało, że nie wytrzymałam i zemdlałam.
A co tam zobaczyłam ?? nie niebyły to nasza znajoma z lochy był to... zombie o wyłupiastych gałach. Jego biała skóra w niektórych miejsca odpadła i odsłoniła zgniłe mięso i ścięgna. Była to druga rzecz, przez którą zaczynam panikować i mogę dostać palpitacji.
CDN
-------------------------------------------------------
Dedykuję tą część Uni(Mirce) mojej wiernej czytelniczce
za to że tyle musiała na to czekać.
Rozwaliłaś system. Nie mam pojęcia co to ma wspólnego z fabułą FT, ale jednego jestem pewna. Dziś to ja już raczej nie zasnę.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. Mam nadzieję, że szybko wyjaśnisz o co chodzi... Bo umrę z niecierpliwości
Mirka dlaczego to ma mieć coś wspólnego z fabułą z FT, skoro to ja tworzę fabułę, a korzystam tylko z postaci.
UsuńTo tylko wstęp do tego co ma się wydarzyć ^v^